Przejdź do głównej zawartości

Posty

"Wizje. Gniew" czyli zemsta w pięciu smakach

Miło jest wrócić do bohaterów, których poznało się jakiś czas temu, w dobrym debiucie. Miło jest zobaczyć jaki postęp przechodzi autorka, udoskonalając swój styl. Miło jest sięgnąć po dobrą książkę, która zapewni ciekawą rozrywkę na co najmniej jeden wieczór. „Wizje. Gniew” to kolejna książka, którą na spokojnie Wam polecam. Z książkami Anny Krystaszek mam taką dziwną relację, że sięgam po nie z ciekawością na co tym razem wpadła autorka a jednocześnie sięgam po nie z dużą rezerwą. Na szczęście „Wizje” okazały się pozycją na tyle dobrą, że odetchnęłam z ulgą a na kolejny tytuł nie trzeba mnie będzie długo namawiać. W ubiegłym roku Anna Krystaszek zadebiutowała kryminałem pod tytułem „W cieniu terapeutki. Zazdrość” , którego recenzję wciąż możecie przeczytać tutaj. Była to dobra historia, wyróżniająca się nietuzinkową fabułą jednak za bardzo przegadana i napakowana wszelakimi motywami, które sprawdzają się w tego typu historiach. „Wizje. Gniew” to bardziej dopracowana, pewnego rodzaj...

"Szepty Kamieni. Historie z opuszczonej Islandii"

Do czytania książki i jej recenzji zaleca się  Sigur Rós... Biorę na kolana globus. Jest stary i wysłużony, pamięta jeszcze dzieciństwo mojej mamy. Równoleżniki i południki już się wytarły, kolory straciły swój blask. W pokoju jest ciemno, okna są zasłonięte a globus podłączony jest do prądu. W jego wnętrzu jest żarówka, niczym ziemskie jądro rozświetla planetę i uwypukla jej szczegóły. Wyblakły błękit to tradycyjnie oceany, morza, jeziora i rzeki. Zieleń – teraz ledwo ją można odróżnić to stały ląd. Zamykam oczy, słyszę za oknem szum wiatru i deszcz bębniący o blaszany parapet. Kładę dłonie na globusie i obracam nim po omacku. Raz, drugi i trzeci. Pozwalam mu zatoczyć pełne koło i zatrzymuję go palcem wskazującym. Opuszek wylądował w miejscu… Gdybym teraz miała znów chwycić stary globus i na oślep wskazać miejsce do którego chciałabym się udać nie mogłabym nie oszukać. Z pewnością uchyliłabym powiekę żeby podejrzeć pół okiem gdzie jest to jedno miejsce, które chciałabym wskazać. A...

"Głusza" czyli morderstwo z ekoterroryzmem w tle

Nie pamiętam kiedy ostatnio jakaś książka zostawiła u mnie po sobie taki miszmasz emocji! Wciąga od pierwszych stron, otacza wyjątkową, mistyczną atmosferą i porusza ważne tematy, ale gubi się gdzieś po drodze w stylu i dialogach. Zachwyci Was motywami i klimatem lecz rozczaruje charakterem. Na własną odpowiedzialność spędźcie weekend z Płytkich Zdrojach. Skorzystajcie z otoczenia prastarej puszczy by w rodzinnym gronie odpocząć lub aktywnie spędzić czas. Łucznictwo? Jazda konna? Ogniska i liczne trasy spacerowe – wszystko to i wiele więcej. Dodatkowo zbrodnia sprzed lat, która swoje żniwo ma zebrać raz jeszcze… „Głusza” była dla mnie książką oczekiwaną. Odkąd zobaczyłam propozycję jej zrecenzowania wyczekiwałam kuriera niemalże z nosem przy szybie. Wydawnictwo zrobiło świetną promocję! Jakie było moje zdziwienie, kiedy początkowo odebrałam ślicznie zapakowane zaproszenie – bon na weekend w Płytkich Zdrojach. Dopracowana oferta specjalna jeszcze bardziej podkręciła moje oczekiwania i ...

"Ostatnie piętro". I mam nadzieję, że ostatnie bo więcej nie dam rady.

Drugie podejście do twórczości Louise Candlish miało być tym trafem w dziesiątkę. Miało być świetnym thrillerem naprawiającym błędy popełnione w „Tuż za ścianą” . Taką perełką na półce, którą z dłonią na sercu można by było polecić najbardziej zagorzałemu fanowi opowieści z dreszczykiem. No właśnie. Miało być. I tu jest pies pogrzebany a właściwie fabuła, bo to co dzieje się w powieści „Ostatnie piętro” raczej w powietrze nie wzlatuje… Pod przykrywką genialnej okładki i pod opisem zapowiadającym sukces kryje się niewiele dobrego. Ale od początku. „Ellen Saint jest projektantką oświetlenia, często odwiedza klientów w ich nowych mieszkaniach i nowoczesnych apartamentach. Ellen jest matką, od kilku lat pogrążoną w rozpaczy po tragicznej śmierci syna. Lucas miał dziewiętnaście lat. Ona nigdy nie pogodziła się z tym wyrokiem losu. Ellen jest wojowniczką. Kiedy pewnego razu odwiedza klientkę w luksusowej dzielnicy w pobliżu London Bridge, na najwyższym tarasie sąsiedniego budynku o nazwie H...

[RECENZJA PATRONACKA] "Wszystko już było" Marta Lenkowska

No i stało się! Debiut literacki Marty Lenkowiskiej już śmiga na rynku wydawniczym zbierając same pozytywne opinie. To dla mnie książka wyjątkowa pod wieloma względami, między innymi dlatego, że to także mój… DEBIUT PATRONACKI! Tak, dobrze czytacie, moje logo po raz pierwszy pojawiło się oficjalnie na okładce książki, którą możecie już zamawiać w księgarniach! A jeśli chcecie dowiedzieć się co mnie w tej książce dodatkowo ujęło to zapraszam na szczerą recenzję patronacką :) Przypomnij sobie kiedy ostatnio przygniotło Cię poczucie bezradności i okrutnej pustki. Przypomnij sobie i chodź ze mną w podróż do pachnącej i słonecznej Portugali. Zobaczymy blaski i cienie sławy, odtworzymy rodzinne więzi, naprawimy błędy przeszłości i na nowo pokochamy… siebie, innych, miejsca i smaki. Zobaczymy przemiany na lepsze i gorsze, będziemy świadkami dowodów ludzkiej dobroci. Powtarzaj za mną „Wszystko już było” , ale może być raz jeszcze. „Częściowa utrata pamięci to przekleństwo czy błogosławieństwo?...

Nie zastąpi Wam terapii, ale... "Jak pozbyć się lęku i zacząć żyć"

Czytanie poradników stało się ostatnio bardzo modne. I ja uległam tej modzie, niestety, albo właśnie stety, bo inaczej nie trafiłabym na „Jak pozbyć się lęku i zacząć żyć” . Mimo, że nie poleciłabym tej książki osobom zmagającym się z chronicznym lękiem albo nie traktowałabym tej pozycji jako terapeutycznej, która zupełnie zabierze z czytelnika uczucie jakim jest lęk to uważam, że to trafiona pozycja, dla tych, którzy ciągle wahają się przed wzięciem życia w swoje ręce. Nie mogłam chyba otrzymać tej książki w lepszym momencie. Zaczęłam ją czytać i z miejsca pochłonęłam praktycznie połowę jej treści zapisując w pamięci wszystkie ważne dla mnie szczegóły i rady. Wróciłam później do niej dopiero po jakimś czasie, na nowo odkrywając, że jej treść ma szczególne dla mnie znaczenie. Dzięki „Jak pozbyć się lęku i zacząć żyć” nie „zaczęłam żyć”, ale pozwoliłam sobie na podjęcie kilku decyzji, na zrobienie kilku ważnych kroków a przede wszystkim skonfrontowałam się z tymi obawami, które od zaws...

"Jedno małe poświęcenie" czyli książka, której wierzę.

Dobry kryminał czyta się praktycznie sam. „Jedno małe poświęcenie” przeczytałam gdzieś między jednym a drugim mrugnięciem nie mogąc się nadziwić jak prosta, ale jak ciekawa jest historia, którą przedstawia Hilary Davidson. Znalazłam w tej książce bohaterów z krwi i kości, emocje równe niejednemu filmowi akcji a to wszystko w zamkniętych od początku do końca ramach. Co za nerwówka! Czytając tę książkę byłam bardziej skłonna obgryźć sobie wszystkie paznokcie z ciekawości niż odłożył ten tytuł na bok. Nie zrobiłam ani jednego ani drugiego dzięki czemu mogę Wam polecić teraz jeden z lepiej zbudowanych thrillerów tego roku, zaraz oczywiście za „Znajdź mnie” czyli za książką, która nieźle przygrzała mi kark! Recenzja tutaj! „Alex Traynor, fotograf wojenny, po powrocie z Syrii cierpi na zespół stresu pourazowego. Gdy znika jego narzeczona, on staje się głównym podejrzanym. Kiedy Alex kilka lat temu przebywał w Syrii, porwano go i torturowano. Do tej pory nie może otrząsnąć się z wojennej t...

"Bez oklasków" czyli Jan Englert szczerze o sobie!

Polubiłam w tej książce to, że jest ona żywą historią, niejako zobrazowaniem wydarzeń i chronologii Polskiej Sceny Teatralnej i Filmowej. I polubiłam też te uczucia, które we mnie wywołała – przypomniała mi bowiem jak bardzo lubię teatr i jak bardzo lubię być nie tylko widzem. Był przecież czas, kiedy z teatrem wiązałam swoją przyszłość a pozalekcyjną część swojej edukacji spędzałam właśnie w kołach teatralnych i grupie aktorskiej. Jan Englert w rozmowie z Kamilą Drecką przedstawił ciekawy punkt widzenia. Swój punkt widzenia na świat, który warto poznać i to w tej książce jest równie ważne jak sama otoczka rzeczowego i dobrze przygotowanego wywiadu. Napisanie recenzji „Bez oklasków” zajęło mi okrutnie dużo czasu, głównie ze względu na to, że nie mogłam patrzeć w ekran laptopa dłużej niż piętnaście minut, ale też dlatego, ciężko mi było zebrać po niej myśli. Sama rozmowa wywołała u mnie całą kaskadę przeróżnych odczuć od radości po nostalgię. „Jan Englert mówi o sobie, że jest złożony ...