Przejdź do głównej zawartości

"Bez oklasków" czyli Jan Englert szczerze o sobie!

Polubiłam w tej książce to, że jest ona żywą historią, niejako zobrazowaniem wydarzeń i chronologii Polskiej Sceny Teatralnej i Filmowej. I polubiłam też te uczucia, które we mnie wywołała – przypomniała mi bowiem jak bardzo lubię teatr i jak bardzo lubię być nie tylko widzem. Był przecież czas, kiedy z teatrem wiązałam swoją przyszłość a pozalekcyjną część swojej edukacji spędzałam właśnie w kołach teatralnych i grupie aktorskiej. Jan Englert w rozmowie z Kamilą Drecką przedstawił ciekawy punkt widzenia. Swój punkt widzenia na świat, który warto poznać i to w tej książce jest równie ważne jak sama otoczka rzeczowego i dobrze przygotowanego wywiadu.


Napisanie recenzji „Bez oklasków” zajęło mi okrutnie dużo czasu, głównie ze względu na to, że nie mogłam patrzeć w ekran laptopa dłużej niż piętnaście minut, ale też dlatego, ciężko mi było zebrać po niej myśli. Sama rozmowa wywołała u mnie całą kaskadę przeróżnych odczuć od radości po nostalgię.

„Jan Englert mówi o sobie, że jest złożony z wielu Englertów. Jest romantyczny i analityczny, niegodziwy i szlachetny, bezwzględny i empatyczny, a jednocześnie pozbawiony – wydawałoby się niezbędnego w wypadku aktorstwa – szaleństwa. Ponad pięćdziesiąt lat na scenie i piastowanie ważnych funkcji pozwoliło mu poznać dobrze własną naturę, nabrać dystansu do rzeczywistości i z ironią spojrzeć na siebie sprzed lat.
Do tej pory pisali o nim inni. Kamili Dreckiej jako pierwszej udało się nakłonić go do szczerej rozmowy. Jakiego Jana Englerta poznamy z ich dialogu?”

Słowa Jana Englerta nie raz doprowadziły mnie do śmiechu, powagi i własnych przemyśleń i przy lekturze jego rozmowy z autorką miałam okazję użyć kilku, kilkunastu znaczników by móc powrócić do niektórych fragmentów w późniejszym czasie. „Bez oklasków” czyta się jak dobrą powieść przygodową, nie rzadko wątpiąc w prawdziwość zdarzeń, ale to właśnie nadaje całość niesamowitej realności. Opowieści naocznego świadka, kogoś kto sam przeżył wszystko to o czym mówi – Jan Englert zna się na sztuce, nauczaniu, życiowych zawirowaniach losu jak nikt inny.

„(…)Oczywiście mam krótką definicję artysty: wielki aktor jest artystą. A kto to jest artysta? Już trochę o tym mówiłam – artysta to ten, który stwarza rzeczywistość, a nie w nią wchodzi. Jak pani wie, dla mnie określenie ,,rzemieślnik” jest największym komplementem. Ale rzemieślnik to nie jest artysta, dlatego że rzemieślnik idealnie wpasowuje się w rzeczywistość, panuje nad nią. A artysta ją demoluje, wzbogaca, znajduje w tej rzeczywistości coś, czego inni nie dostrzegają, i nie obawia się tego pokazać”

Aktor, reżyser dyrektor teatralny, pedagog. Postać Jana Englerta poznajemy chyba z każdej możliwej strony, przechodząc przez szczegóły i ogóły jego życia. W książce Kamili Dreckiej jest, i to najważniejsze, szczery do bólu. Szczery i prawdziwy. Nie koloruje wspomnień, nie przeinacza rzeczywistości a na swojej osobie nie zostawia suchej nitki, krytycznie podchodząc do swojej przeszłość. Przy tym pozostaje lekko humorzasty i błyskotliwy.

Jak wspomina – Jan Englert z przeszłości to teraz ktoś inny, niemalże obcy. Przytaczając fragmenty życiorysu mówi o sobie w trzeciej osobie, delikatnie wytykając błędy i sukcesy, wspominając zarówno złe i dobre rzeczy, które mu się przydarzyło, których był świadkiem albo prowodyrem. Te historie poprzeplatane z jego wypowiedziami – odpowiedziami na pytania autorki to dla mnie jego spowiedź, opowieść o tym co przeżył.

,,Często niesłyszalne.
No nie, słyszalne to ono jest, tylko nieartykułowane. Polega to na tym, że w tej chwili mówimy wszyscy jak encefalograf umierającego, takie ,,bzbzbzbzbz” i tylko od czasu do czasu „bzbzbzbzbz, kurwa”. O, żyje, jednak zaskoczyło!”

Nie brak w tej książce humoru i scen niemalże komediowych. Jan Englert używa czasem ciętego języka co powoduje, że jego postać staje się jeszcze bardziej intrygująca. Wywiad-rzeka, kolejny czytany przeze mnie po „Aktor musi grać by żyć”, rozmowy z Arturem Barcisiem. (Moja recenzja TUTAJ!) Wciągający tom pełen anegdot, przemyśleń, zza kulisowych ciekawostek a to wszystko okiem człowieka na stałe osadzonego w panteonie kultowych postaci Polskiego Kina i Teatru. Nie ma chyba osoby, która nie znałaby Jana Englerta z postaci Ferdynanda Lipskiego z „Killera” czy Wiktora Kozłowskiego z „Komedii Małżeńskiej”, nie mówiąc już o takich postaciach granych przez niego na deskach teatru: Ryszard III, Król Lear, Marek Antoniusz.

,,(…)Ciekawe, że bardziej ekscytuje nas to, co jest złe. Sztukę zawsze interesował diabeł, jako nieprzewidywalny, pokręcony, intrygujący. W przeciwieństwie do anioła, który wydawał się banalny, jednowymiarowy. Ale teraz żyjemy w czasach, w których to diabeł zrobił się banalny, bo wlazł pod latarnię i w pełnym świetle funkcjonuje, a mnie bardziej obchodzi anioł, który wstydzi się tego, że musi się chować po bramach. Mnie w tej chwili zaczyna interesować dobro. I to dobro, które jest w defensywie. To jest dopiero ciekawe – być dobrym i być za to zlekceważonym. A diabłów mamy wiele. Diabełki sraluchy, Boruty, Lucyfery, dookoła właściwie same diabły. Taki nadmiar jest nieinteresujący.”

Świetnym dodatkiem do „Bez oklasków” to umieszone na końcu zdjęcia, mały zbiór kadrów z życia. Wycinki z jego najsłynniejszych ról, portrety rodzinne, prawie kalendarium twórczości. Polecam sięgnąć po ten tytuł każdemu fanowi, każdemu zainteresowanemu teatrem, filmem czy twórczością nie tylko Jana Englerta, ale też całej śmietanki teatru i filmu.

Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwo OTWARTE!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[książka a ekranizacja #2] ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek"

Czytając ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek” wiedziałam, że za zapowiadany na okładce zabiorę się niemalże od razu po przeczytaniu książki. Tak faktycznie zrobiłam więc korzystając z wolnej chwili zapraszam Was na drugi post z zaczętej rok temu serii [książka a ekranizacja] Ten tytuł był już w mojej świadomości od dość dawna, a już zwłaszcza jeśli chodzi o film, który na liście netflixa przewijał się u mnie więcej niż kilka razy. Zawsze jednak wzbraniałam się przed obejrzeniem, bo przecież najpierw czytam książki a dopiero później oglądam ich filmowe obrazy i gdy natrafiłam w wakacje na książkowy kiermasz booksale.pl a w jego asortymencie znalazłam egzemplarz „Miłośników..)” to sami wiecie… On sam praktycznie załadował się do mojej zakupowej torby. Nie wiem tylko dlaczego z przeczytaniem zwlekałam aż do jesieni, chyba podświadomie czułam, że ten tytuł potrzebuje odpowiedniego klimatu i nastroju by odebrać go w całej swojej wspaniałości. To samo okaza

[RECENZJA PATRONACKA] "Wszystko już było" Marta Lenkowska

No i stało się! Debiut literacki Marty Lenkowiskiej już śmiga na rynku wydawniczym zbierając same pozytywne opinie. To dla mnie książka wyjątkowa pod wieloma względami, między innymi dlatego, że to także mój… DEBIUT PATRONACKI! Tak, dobrze czytacie, moje logo po raz pierwszy pojawiło się oficjalnie na okładce książki, którą możecie już zamawiać w księgarniach! A jeśli chcecie dowiedzieć się co mnie w tej książce dodatkowo ujęło to zapraszam na szczerą recenzję patronacką :) Przypomnij sobie kiedy ostatnio przygniotło Cię poczucie bezradności i okrutnej pustki. Przypomnij sobie i chodź ze mną w podróż do pachnącej i słonecznej Portugali. Zobaczymy blaski i cienie sławy, odtworzymy rodzinne więzi, naprawimy błędy przeszłości i na nowo pokochamy… siebie, innych, miejsca i smaki. Zobaczymy przemiany na lepsze i gorsze, będziemy świadkami dowodów ludzkiej dobroci. Powtarzaj za mną „Wszystko już było” , ale może być raz jeszcze. „Częściowa utrata pamięci to przekleństwo czy błogosławieństwo?