To książka, która spodobała mi się od pierwszych stron. Historia tak wciągająca, a zarazem tak prosta, że nie mogłam się od niej oderwać i chłonęłam ją całą sobą. Trudne relacje, niewypowiedziane i nienazwane uczucia między bohaterami, rodzinne tragedie a to wszystko w tajemniczej, Skandynawskiej otoczce.
Literatura Skandynawska, choć nie sięgam po nią szczególnie często jest jedną z moich ulubionych ,,gatunków”. Chłodne kryminały oddające swoim klimatem równie chłodne nastroje od lat fascynują czytelników na całym świecie, także w Polsce, gdzie na dobre weszły w pewien literacki zbiór ,,pewniaków”, które nie zawodzą. Po ,,Srebrnej drodze” sięgnęłam po coś z zupełnie innej, skandynawskiej półki i poznałam powieść ,,Nikt mnie nie ma” Asy Lindeborg i przepadłam całkowicie także w skandynawską prozę. Pamiętam jakby to było wczoraj, jak w pociągu zaczytywałam się w relacjach ojca z córką i ryczałam jak głupia, przez łzy ledwo widząc litery. Aż kilka dni temu poznałam historię spod pióra Alexa Schulmana i ponownie przeżyłam coś niezapomnianego.
,,Daleko, coraz bliżej” to rewelacyjna historia. Historia o tym jak kruche mogą być nici łączące ze sobą członków rodziny. Historia o tym jak rodzinne tragedie mogą zmienić ludzki charakter, wyobrażenia i wzajemne relacje. O tym, że granice między emocjami są tak cienkie, że ledwo widoczne. Powieść Alexa Schulmana nawiązuje do rodzin każdego z nas – do głęboko skrywanych tajemnic, pielęgnowanych tradycji i zwyczajów, bliskich naszym sercom. To nie tylko powieść metafora, to coś więcej, coś w czym każdy z nas może się przejrzeć i skonfrontować z tym co sami do tej pory przeszliśmy i przeżyliśmy, nie zapominając o ludziach spotkanych na naszych drogach i mając w głowie zamazany obraz przyszłości. To nie jest łatwa książka, mimo że jest przepięknie napisana. Fragmenty, w których rzucają się jaskrawe ,,patologie” sprawiają, że czytelnikowi ciężko jest na sercu, a potem dostajemy fragmenty pełne rodzinnego ciepła i szczęścia i psychiczny dyskomfort mija. Jednak tylko na chwilę, bo autor kieruje czytelnikiem niczym marionetką.
Alex Schulman po mistrzowsku oddaje uczucia i emocje bohaterów, depcząc nimi emocje czytelnika. Ta historia miażdży. Czyta się ją z zapartym tchem jakby wchodziło się do zimnej wody. W miarę jak czytelnik wchodzi głębiej w tę powieść, w miarę jak lodowata woda go otacza, dzieją się rzeczy niewyobrażalne. Przez te strony czuć ból bohaterów, czuć ich cierpienie, zagubienie i mimo wszystko - miłość. To co autor podaje nam w retrospekcjach jest jak film - tak dobre, że obrazy same tworzą się przed oczami, tak realistyczne jakby czytelnik sam to przeżywał. To co autor podaje "w rzeczywistości" nadaje powieści niepowtarzalny charakter. Wydarzenia odtwarzane godzina po godzinie naprowadzają czytelnika na głęboko skrywaną prawdę, tak wzruszającą i tak bolesną, że nie udało mi się powstrzymać łez. Do tego autor nie poszedł na łatwiznę. Powieść zaczyna się finałem a my, w miarę czytania poznajemy następujące po sobie fragmenty, które działy się wcześniej i jeszcze wcześniej aż do początku tej podróży. A jest, gdzie podróżować, bowiem trzej bracia przechodzą długą drogę do tego co nie jest takie oczywiste.
Literatura Skandynawska, choć nie sięgam po nią szczególnie często jest jedną z moich ulubionych ,,gatunków”. Chłodne kryminały oddające swoim klimatem równie chłodne nastroje od lat fascynują czytelników na całym świecie, także w Polsce, gdzie na dobre weszły w pewien literacki zbiór ,,pewniaków”, które nie zawodzą. Po ,,Srebrnej drodze” sięgnęłam po coś z zupełnie innej, skandynawskiej półki i poznałam powieść ,,Nikt mnie nie ma” Asy Lindeborg i przepadłam całkowicie także w skandynawską prozę. Pamiętam jakby to było wczoraj, jak w pociągu zaczytywałam się w relacjach ojca z córką i ryczałam jak głupia, przez łzy ledwo widząc litery. Aż kilka dni temu poznałam historię spod pióra Alexa Schulmana i ponownie przeżyłam coś niezapomnianego.
,,Czy uda się odbudować zerwane więzi i zapomnieć o trudnym dzieciństwie?
Trzej bracia jadą na drugi koniec kraju na działkę nad jeziorem, by rozsypać prochy matki wypełnić jej ostatnią wolę. Żaden z nich nie odwiedził tego miejsca od lat. Dwie dekady wcześniej doszło u do tragedii, która położyła się cieniem na życiu ich rodziny. Powrót do miejsca, z którego tak bardzo pragnęli uciec, wywołuje u każdego z nich niechciane wspomnienia.
Jako dzieci nieustannie musieli zabiegać o miłość i uwagę rodziców, a ciągła rywalizacja działała na nich wyniszczająco. Lata rozłąki jaszcze bardziej oddaliły braci od siebie. Powrót nad jezioro jest niczym podróż w czasie. Bracia wcielają się w swoje dawne role, do głosu dochodzą tłumione latami emocje, żale i wzajemne pretensje, a granica między miłością a nienawiścią jeszcze nigdy nie była tak cienka.
Czy uda im się ponownie zbudować więzi, które rozpadły się pod wpływem tragicznych wydarzeń?"
,,Daleko, coraz bliżej” to rewelacyjna historia. Historia o tym jak kruche mogą być nici łączące ze sobą członków rodziny. Historia o tym jak rodzinne tragedie mogą zmienić ludzki charakter, wyobrażenia i wzajemne relacje. O tym, że granice między emocjami są tak cienkie, że ledwo widoczne. Powieść Alexa Schulmana nawiązuje do rodzin każdego z nas – do głęboko skrywanych tajemnic, pielęgnowanych tradycji i zwyczajów, bliskich naszym sercom. To nie tylko powieść metafora, to coś więcej, coś w czym każdy z nas może się przejrzeć i skonfrontować z tym co sami do tej pory przeszliśmy i przeżyliśmy, nie zapominając o ludziach spotkanych na naszych drogach i mając w głowie zamazany obraz przyszłości. To nie jest łatwa książka, mimo że jest przepięknie napisana. Fragmenty, w których rzucają się jaskrawe ,,patologie” sprawiają, że czytelnikowi ciężko jest na sercu, a potem dostajemy fragmenty pełne rodzinnego ciepła i szczęścia i psychiczny dyskomfort mija. Jednak tylko na chwilę, bo autor kieruje czytelnikiem niczym marionetką.
,,-Jedno o lesie wiem na pewno – mówił dalej tato. – Każdy nosi w sobie kawałek lasu. Swój własny, takie, który zna się na pamięć i który daje poczucie bezpieczeństwa. A własny kawałek lasu to najlepsza rzecz na świecie. Jeśli tylko będziesz chodził do tego lasu wystarczająco często, szybko nauczysz się w nim rozpoznawać każdy kamień, każdą z pozoru skomplikowana ścieżkę, każdą złamaną brzozę. Wtedy stanie się twój. To będzie twój kawałek lasu.”
Alex Schulman po mistrzowsku oddaje uczucia i emocje bohaterów, depcząc nimi emocje czytelnika. Ta historia miażdży. Czyta się ją z zapartym tchem jakby wchodziło się do zimnej wody. W miarę jak czytelnik wchodzi głębiej w tę powieść, w miarę jak lodowata woda go otacza, dzieją się rzeczy niewyobrażalne. Przez te strony czuć ból bohaterów, czuć ich cierpienie, zagubienie i mimo wszystko - miłość. To co autor podaje nam w retrospekcjach jest jak film - tak dobre, że obrazy same tworzą się przed oczami, tak realistyczne jakby czytelnik sam to przeżywał. To co autor podaje "w rzeczywistości" nadaje powieści niepowtarzalny charakter. Wydarzenia odtwarzane godzina po godzinie naprowadzają czytelnika na głęboko skrywaną prawdę, tak wzruszającą i tak bolesną, że nie udało mi się powstrzymać łez. Do tego autor nie poszedł na łatwiznę. Powieść zaczyna się finałem a my, w miarę czytania poznajemy następujące po sobie fragmenty, które działy się wcześniej i jeszcze wcześniej aż do początku tej podróży. A jest, gdzie podróżować, bowiem trzej bracia przechodzą długą drogę do tego co nie jest takie oczywiste.
Niech Was jednak ten finał nie zdziwi, bowiem to co faktycznie jest finałem rozerwie Wasze serce na strzępy, wyrwie z Was duszę i rzuci na pożarcie głębokiemu smutkowi.
Bohaterami powieści są trzej bracia: Benjamin, Pierre i Nils. Autor w ogóle nie skupia się na fizyczności bohaterów, ani na nich samych ani niczyjej innej. Czasem wspomni jakąś cechę szczególną, opisze poglądowo czyjś wygląd jednak nawet tego nie robi wprost. Czytelnik musi czytać między wierszami, na własną rękę musi szukać odpowiedzi, jednak jest to proces, który osobiście odbyłam z przyjemnością. Mimo bólu jaki sprawiła mi ta książka, to mogę z całą pewnością zaliczyć ten tytuł do najlepszych książek tego roku. To trzeba przeczytać by być może, móc rozliczyć się z własną przeszłością nim będzie na to za późno. Czytanie o rodzinnych relacjach, o wspomnieniach z dzieciństwa, o bliskości i braterstwie było dla mnie jednocześnie niezwykłą przygodą i sposobnością bym sama zaczęła myśleć o swojej rodzinie i swoich wspomnieniach. Odbyć podróż z trzema braćmi, bohaterami ,,Daleko, coraz bliżej” a odbyć podróż samotnie, w głąb siebie to chyba najcenniejsze co mogłam wynieść po tej lekturze.
Znaleźć w sobie siłę, by wrócić do tej książki będzie z pewnością ciężkim zadaniem. Na razie więc odkładam przeczytaną książkę na półkę i robię to z ciężkim, wciąż bolącym sercem. Nie chcę Wam gwarantować podobnych odczuć, ale jest spore prawdopodobieństwo, że ta książka będzie Wam jak kamień w bucie. Będzie uwierać, będzie ranić a z czasem ułoży się między podeszwą a wkładką i odzyskacie swój komfort. Zdecydowanie polecam.
,,Wsiadają do auta. Zabrane przez Nilsa zapasy jedzenia zdążyły się już całkiem rozmrozić i w samochodzie unosi się słaby zapach mięsnego farszu. Wyjeżdżają z powrotem na autostradę, która wkrótce się kończy. Siatka leśna urywa się w tym miejscu, szosa robi się węższa i przechodzi w drogę o gorszej nawierzchni , co rusz jakaś dziura, chociaż widać liczne łaty w asfalcie. Na poboczu leżą truchła potrąconych zwierząt, potargane futra, mięso i wnętrzności wprasowane w jezdnię. Żadnych innych aut, nie licząc połyskującego srebrzyście tira z naczepą załadowaną drewnem. Radio traci kontakt ze światem, stacja po stacji. Są już po drugiej stronie Szwecji, wjeżdżają coraz głębiej w las, coraz mniej rozmawiają, a gdy w końcu zjeżdżają z głównej drogi, nie odzywają się już wcale. Znów przemieszczają tunel czasoprzestrzenny."
Bohaterami powieści są trzej bracia: Benjamin, Pierre i Nils. Autor w ogóle nie skupia się na fizyczności bohaterów, ani na nich samych ani niczyjej innej. Czasem wspomni jakąś cechę szczególną, opisze poglądowo czyjś wygląd jednak nawet tego nie robi wprost. Czytelnik musi czytać między wierszami, na własną rękę musi szukać odpowiedzi, jednak jest to proces, który osobiście odbyłam z przyjemnością. Mimo bólu jaki sprawiła mi ta książka, to mogę z całą pewnością zaliczyć ten tytuł do najlepszych książek tego roku. To trzeba przeczytać by być może, móc rozliczyć się z własną przeszłością nim będzie na to za późno. Czytanie o rodzinnych relacjach, o wspomnieniach z dzieciństwa, o bliskości i braterstwie było dla mnie jednocześnie niezwykłą przygodą i sposobnością bym sama zaczęła myśleć o swojej rodzinie i swoich wspomnieniach. Odbyć podróż z trzema braćmi, bohaterami ,,Daleko, coraz bliżej” a odbyć podróż samotnie, w głąb siebie to chyba najcenniejsze co mogłam wynieść po tej lekturze.
,,Nic się nie stało. Ogień zgasł, a korki zaczęły się wyłączać z pstryknięciem, jeden po drugim, jak popcorn. Nazajutrz przyszedł elektryk i naprawił usterkę. Zagrożenie porażenia prądem minęło, lecz od tamtego dnia Benjamin nosił już w sobie tę myśl. Niech się dzieje, co chce.
Właściwie nie podjął żadnej decyzji. Nawet nie sformułował w głowie konkretnej myśli, to nie było tak. Być może postąpił tak samo jak w obliczu każdych innych trudności - odsunął się od siebie, wolał opróżnić głowę niż pozwolić jej się wypełnić myślami, z którymi nie potrafił się uporać. „
Znaleźć w sobie siłę, by wrócić do tej książki będzie z pewnością ciężkim zadaniem. Na razie więc odkładam przeczytaną książkę na półkę i robię to z ciężkim, wciąż bolącym sercem. Nie chcę Wam gwarantować podobnych odczuć, ale jest spore prawdopodobieństwo, że ta książka będzie Wam jak kamień w bucie. Będzie uwierać, będzie ranić a z czasem ułoży się między podeszwą a wkładką i odzyskacie swój komfort. Zdecydowanie polecam.
Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu MUZA!
Premiera ,,Daleko, coraz bliżej" już 12.05.2021!
Komentarze
Prześlij komentarz