Historia, która prowadzi czytelnika za nos, subtelnie rozwijając swoją akcję. Wydarzenia, które podnoszą ciśnienie nawet najbardziej cierpliwym czytelnikom a to wszystko w przepięknej otoczce jednej z londyńskich dzielnic. Nieszczęśliwy wypadek czy może sąsiedzka zbrodnia? Do czego posuną się zirytowane i sfrustrowane środowisko by pozbyć się irytującego nowego mieszkańca? ,,Tuż za ścianą” to książka o każdym sąsiedztwie, tylko na Lowland Way sprawy zaszły za daleko.
Pamiętacie serial ,,Gotowe na Wszystko"? Ten, w którym między innymi, grała Eva Longoria? Serial o perfekcyjnych gospodyniach domowych żyjących ze swoimi perfekcyjnymi rodzinami na perfekcyjnym osiedlu i zmagającymi się z wieloma swoimi problemami? To właśnie ten obraz przyszedł mi na myśl gdy sięgnęłam po książkę ,,Tuż za ścianą”.
,,Lowland Way, ulica położona na obrzeżach Południowego Londynu, to spełnienie idyllicznego snu. Przepiękne rezydencje, życzliwi sąsiedzi, wspólne zabawy dla dzieci w każdą niedzielę. Ale Darren i Jodie, którzy wprowadzają się do jednego z domów, z nikim się nie liczą. Słuchają w nocy głośnej muzyki, zaczynają uciążliwy remont i handlują na swojej posesji używanymi samochodami.
Jak łatwo zamienić beztroskie życie w koszmar…
Wkrótce atmosfera staje się coraz bardziej napięta, a konflikt wisi w powietrzu. Pewnego sobotniego ranka dochodzi do tragedii, która wstrząsa lokalną społecznością. Podczas gdy policja szuka przyczyny śmiertelnego wypadku, zaczynają padać oskarżenia i okazuje się, że każdy ma coś do ukrycia. Detektywi po kolei przesłuchują mieszkańców, którzy zwierają szyki i zgodnie twierdzą, że winny jest Darren Booth.
Jest jednak pewien problem. Policja im nie wierzy.”
Taki właśnie obraz widzimy w książce ,,Tuż za ścianą”. Piekło idyllicznego osiedla, do którego wprowadza się Darren Booth ze swoją dziewczyną Jodie. W odziedziczonym po dalekiej krewnej domu zaczyna wprowadzać zmiany. Nagłe remont całego budynku i w wewnątrz i na zewnątrz domu zakłóca spokój każdego a handel używanymi samochodami, które Daren w międzyczasie naprawia, kwitnie bez ograniczeń. Mieszkańcy z Lowland Way postanawiają wziąć sprawy w swojej ręce, bo nikt z nich nie zgadza się by Darren ciągle odmawiał dostosowania się do nich i ich woli.
I tu kończy się mój wstęp. Bo jakkolwiek by nie patrzeć ta sytuacja nie jest ani trochę przyjemna. Kto z nas ani razu nie spotkał się z trudnym sąsiadem? Imprezy po nocach? Zaśmiecona klatka schodowa? Zagracone przejście utrudniające w najlepszym wypadku przechodzenie a w najgorszym ewakuację w razie niebezpieczeństwa. Smród nagromadzonych śmieci, graciarnia za płotem przelewająca się już na inne posesje albo zwykła agresja wobec najmniejszej uwagi. A może zbytnia wścibskość, poczta nie dostarczona tam gdzie trzeba. Zarzewia wojen domowo-sąsiedzkich bywają najróżniejsze i nie raz spotkałam się z wymienionymi zjawiskami, więc nie dziwię się że przedstawieni przez autorkę mieszkańcy Lowland Way zostali przez Darrena wyprowadzeni z równowagi. Gdzieś kiedyś usłyszałam zdanie, że jeśli nie masz denerwujących sąsiadów to ty jesteś tym denerwującym sąsiadem 😉
Chciałabym jednak spojrzeć na tę książkę z drugiej strony. Oczami Darrena i Jodi czyli punktu widzenia, którego w tej książce jest zdecydowanie za mało.
,,Oczywiście się nie dowiedziała. Shah był zainteresowany tylko zadawaniem pytań, nie udzielaniem odpowiedzi. Dopiero kiedy zapięła pas, siedząc za kierownicą starej toyoty – ostatniego z ich samochodów, bo musiała się pozbyć nawet kampera, którego Darren tak uwielbiał – wszystko sobie przypomniała. Widziała kiedyś tego mężczyznę na Lowland Way.”
Mając przed oczami społeczność nakreśloną przez Louise Candlish jestem pewna, że nie chciałabym mieszkać w takim otoczeniu. Okolica Lowland Way wydaje się być jak najbardziej w porządku, ale czy chciałabym mieć za sąsiadów wścibskich ludzi, zgrywających perfekcyjnych pod każdym względem? ,,Idealne” gospodynie domowe, które oprócz wychowywania dzieci polerują srebra a w ich domach zawsze jest sterylnie czysto, które zawsze mają nienaganne fryzury i zawsze odpowiedni strój, które pod płaszczem cudownego życia, cudownej rodziny i cudownych mężów ukrywają swoje własne problemy – byleby tylko nikt się nie dowiedział a już na pewno by nikt nie plotkował. Panie, które pod pantofel wzięły swoich wysoko postawionych mężów, chcące kontrolować wszystko i wszystkich- każdy, nawet najmniejszy aspekt życia swoich sąsiadów. Czy byłoby to towarzystwo, w którym chciałabym się obracać? Nie. Bo w dobie wyidealizowanych żyć w mediach społecznościowych, które dalekie jest od prawdy, wolę zachować swoją normalność. I na miejscu Darrena i Jodi również nie chciałabym się podporządkować narzucanych mi z góry ograniczeniom. Oczywiście miałabym je na względzie, ale nie zniosłabym, gdyby kury domowe mieszkające po sąsiedzku kontrolowały co robię w swoim własnym domu – byleby tylko pasowało to pod ich, idealny scenariusz całej ulicy.
Bo tacy właśnie są bohaterowie powieści ,,Tuż za ścianą”. Toksyczni do bólu, ale chcący jak najlepiej – szkoda tylko, że jak najlepiej dla siebie. Każdy z nich knuje własny plan by utemperować albo pozbyć się Darena Bootha, co udaje im się z mniejszym lub większym skutkiem. Dużą część książki autorka poświęca nie tyle samym zbrodniom co życiom mieszkańców – ich problemom zawodowym, rodzinnym czy personalnym. Relacjom między nimi, ich wadom, zaletom i historiom.
,,Czyli ani słowa Ralphowi. Wiedziała, że jeśli Ralph coś zwietrzy, będzie próbował ich powstrzymać. Może Naomi wtykała nos w nie swoje sprawy, ale też twardo stąpała po ziemi. Bez problemu mogła kogoś zatrudnić i zapłacić mu za to, co Tess robiła dla niej jako szwagierka i sąsiadka. Tymczasem Ralph był inny. Bracia, którzy w wieku kilkunastu lat stracili matkę, a z członkami licznej rodziny utrzymywali sporadyczne kontakty, którzy przeszli drogę z piętrowego łóżka w ciasnym mieszkaniu socjalnym do okazałych rezydencji Lowland Gardens, którzy cały swój świat stworzyli praktycznie od podstaw, teraz oprócz siebie nie mieli nikogo, z kim mogliby pielęgnować swoje poczucie rodzinnej tożsamości. Prawie w każdy piątek wychodzili razem do pubu i nazywali te męskie wypady hołdem dla ojca, który zmarł, nim Tess poznała Finna, i był w opinii oby synów niereformowalnym szowinistycznym despotą.”
Szczerze mówiąc liczyłam na to, że książka ta rozkręci się i akcja nabierze tempa. Louise Candlish lawiruje śledztwem od bohatera do bohatera sprawiając, że akcja jest jednostajna, ale bardziej zawiła. Nic nie jest takie jakim się wydaje. Skomplikowane wątki kończą się w najmniej spodziewanych momentach i pozostają niekoniecznie rozwiązane. Interesująca i zaskakująca jest na pewno końcówka, która pozostawiła mnie w lekkiej niepewności co do następnych wydarzeń.
Na plus całej historii na pewno można zaliczyć styl autorki i opisanie postaci. Mimo powtarzających się schematów, powolnie budowane szaleństwo i irytacja wszystkich postaci jest świetnie odczuwalna. Autorce udało się podnieść mi ciśnienie i to nie w złym tego słowa znaczeniu 😉 Książka, która wzbudza emocje to przecież dobra książka. Nawet jeśli te emocje to złość, irytacja i bezradność.
Zachęciłaś, zwłaszcza że są emocje. Lubię bardzo! Tylko się obawiam tych niedomówień, nierozwiązanych kwestii... Ale chyba dam szansę, skoro pozytywnie podniosła Ci ciśnienie 😁 A mi niskociśnieniowcowi się to przydaje 😅
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Polecam! Intrygująca chociaż powolna akcja. Mało krwawa i może nie trzyma w napięciu jak dobry film akcji, ale ciśnienie podniesie na 100% :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również! <3