Zbiór nieoczywistych opowiadań, w których pozornie codziennie czynności i codzienne wydarzenia są źródłem błyskotliwych nauk i przemyśleń. Haruki Murakami celnie trafia w kwestie, które w odbiorze są nie tylko bardzo surrealistyczne, ale też przyjemne.
Kto obserwuje mnie na Instagramie i na facebooku ten wie, że do tej pory z twórczością tego japońskiego autora miałam raczej mało wspólnego. Fakt – jego książki zawsze gdzieś rzucały mi się w oczy, czy to w księgarniach czy w antykwariatach i wiele słyszałam o jego książkach, ale przez to właśnie bałam się po nie sięgnąć. Byłam raczej pełna obaw, że nie są to tytuły dla mnie a opinie są mocno przesadzone. Gdy nadarzyła się okazja zrecenzowania najnowszej powieści spod pióra Murakamiego stwierdziłam, że to najwyższy czas na konfrontacje.
Całe szczęście okazało się, że Haruki Murakami to pisarz zdecydowanie dla mnie. Klimat, który wprowadza w ,,Pierwszej osobie liczby pojedynczej” przemówił do mnie już od pierwszych stron, sprawiając, że całą książkę czytałam z nieukrywaną przyjemnością.
Zbiór nie jest szczególnie obszerny. Osiem opowiadań, w których głównym bohaterem jest sam autor czyta się jednak powolnie. Dlaczego? Żeby zrozumieć sens przedstawionych wydarzeń trzeba się nad nimi troszkę pochylić. Do prawdziwego sedna tych opowiadań trzeba się osobiście dokopać, znaleźć je między wierszami, a także odpowiednio docenić liczne morały, które przytacza nam autor.
Haruki Murakami przytacza historie o swoich studenckich czasach, pierwszych miłościach oraz swoich pasjach i miesza je z takimi elementami jak na przykład małpa mówiąca ludzkim głosem czy nieżyjący już muzyk, który gra w jego snach nieistniejące utwory. Dodatek do całości stanowią wiersze pozbawione podniosłości. Tworzy to nadrealny, pełny pytań o sens życia obraz życia autora.
Styl, którym posługuje się Haruki Murakami przypadł mi do gustu do tego stopnia, że jestem szczerze zaciekawiona jego poprzednimi powieściami i z chęcią zapoznam się z jego dotychczasowym dorobkiem artystycznym. Myślę, że autor ma niezwykły talent do opisywania zjawisk, które spotykają każdego z nas w ciągu całego życia. Nie tylko przyziemne sprawy, ale też te nieco odległe przedstawia w sposób, w którym każdy czytelnik może odnaleźć choć odrobinkę siebie samego. Haruki Murakami ze zdarzeń całkiem abstrakcyjnych wyciąga wnioski, szuka w tych wydarzeniach drugiego dnia i pokazuje nam jak my sami możemy to robić. Sens całej książki pomaga też zrozumieć tłumaczka książki – Anna Zielińska-Elliott, która na sam koniec przytacza nam etymologię zaimków osobowych ,,ja” oraz ,,ty” w języku japońskim. Ułatwia to samodzielne wyciągnięcie nauk płynących z tego zbioru opowiadań.
Kto obserwuje mnie na Instagramie i na facebooku ten wie, że do tej pory z twórczością tego japońskiego autora miałam raczej mało wspólnego. Fakt – jego książki zawsze gdzieś rzucały mi się w oczy, czy to w księgarniach czy w antykwariatach i wiele słyszałam o jego książkach, ale przez to właśnie bałam się po nie sięgnąć. Byłam raczej pełna obaw, że nie są to tytuły dla mnie a opinie są mocno przesadzone. Gdy nadarzyła się okazja zrecenzowania najnowszej powieści spod pióra Murakamiego stwierdziłam, że to najwyższy czas na konfrontacje.
Całe szczęście okazało się, że Haruki Murakami to pisarz zdecydowanie dla mnie. Klimat, który wprowadza w ,,Pierwszej osobie liczby pojedynczej” przemówił do mnie już od pierwszych stron, sprawiając, że całą książkę czytałam z nieukrywaną przyjemnością.
,,Kiedy kogoś całym sercem kochamy, głęboko komuś współczujemy, idealistycznie podchodzimy do świata, albo odkrywamy w sobie wiarę (czy coś do niej podobnego), bardzo naturalnie pojmujemy, czym jest to koło, i akceptujemy je – takie są oczywiście tylko moje niejasne przypuszczenia.”
Zbiór nie jest szczególnie obszerny. Osiem opowiadań, w których głównym bohaterem jest sam autor czyta się jednak powolnie. Dlaczego? Żeby zrozumieć sens przedstawionych wydarzeń trzeba się nad nimi troszkę pochylić. Do prawdziwego sedna tych opowiadań trzeba się osobiście dokopać, znaleźć je między wierszami, a także odpowiednio docenić liczne morały, które przytacza nam autor.
Haruki Murakami przytacza historie o swoich studenckich czasach, pierwszych miłościach oraz swoich pasjach i miesza je z takimi elementami jak na przykład małpa mówiąca ludzkim głosem czy nieżyjący już muzyk, który gra w jego snach nieistniejące utwory. Dodatek do całości stanowią wiersze pozbawione podniosłości. Tworzy to nadrealny, pełny pytań o sens życia obraz życia autora.
,,-Śmierć jest oczywiście zawsze niespodziewana – ciągnął. – Ale jednocześnie bardzo powolna. Jak piękna fraza, która przychodzi ci do głowy. Pojawia się w mgnieniu oka, lecz jednocześnie długo się ciągnie. Tak długo jak droga ze Wschodniego Wybrzeża na Zachodnie – może w nieskończoność. Pojęcie czasu traci znaczenie. W tym sensie żyłem chyba dzień po dniu, jednocześnie umierając. Jednak prawdziwa śmierć jest bardzo ciężka. To, co do tej pory istniało, nagle całkowicie znika. Przeradza się w nicość. A w tym przypadku owym istnieniem byłem ja.”
Styl, którym posługuje się Haruki Murakami przypadł mi do gustu do tego stopnia, że jestem szczerze zaciekawiona jego poprzednimi powieściami i z chęcią zapoznam się z jego dotychczasowym dorobkiem artystycznym. Myślę, że autor ma niezwykły talent do opisywania zjawisk, które spotykają każdego z nas w ciągu całego życia. Nie tylko przyziemne sprawy, ale też te nieco odległe przedstawia w sposób, w którym każdy czytelnik może odnaleźć choć odrobinkę siebie samego. Haruki Murakami ze zdarzeń całkiem abstrakcyjnych wyciąga wnioski, szuka w tych wydarzeniach drugiego dnia i pokazuje nam jak my sami możemy to robić. Sens całej książki pomaga też zrozumieć tłumaczka książki – Anna Zielińska-Elliott, która na sam koniec przytacza nam etymologię zaimków osobowych ,,ja” oraz ,,ty” w języku japońskim. Ułatwia to samodzielne wyciągnięcie nauk płynących z tego zbioru opowiadań.
,,Ale z jakiegoś powodu czułem się niespokojny i nie mogłem się skupić ani na muzyce, ani na książce. Pomyślałem, że mógłbym obejrzeć nagrany wcześniej film, lecz nie przychodził mi do głowy żaden, na którym miałbym ochotę. Bywają takie dni. Mam czas i mogę robić, co tylko chcę, a jednak jakoś nie mogę nic wymyślić. Mimo, że przecież tylko rzeczy chciałem zrobić… Kiedy tak chodziłem bez celu po pokoju, nagle nabrałem ochoty, żeby założyć garnitur.”
Za książkę dziękuję Wydawnictwu MUZA!
Ja też widzę w księgarniach książki tego autora i waham się czy po nie sięgnąć.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto sięgnąć też po inne opinie oraz recenzje i zacząć jednak od początku :)
UsuńWspomniana gadająca małpa znana jest czytelnikom z innej powieści Murakamiego, dla mnie nie stanowiło to problemu, ale nie każdemu może pasować poznawanie ,,bohatera" tak jakby od końca :)