Historie miłosne od zawsze były, są i będą obecne w literaturze. Trzeba tylko niebywałego talentu, żeby te historie opisać tak, aby zapierały dech w piersi i zaskakiwały swoją niebanalnością. Holly Miller ten talent posiada. Swoim ,,lekkim piórem” stworzyła historię, która zmusza do refleksji nad życiowymi wyborami.
Muszę przyznać, że nie jest to mój gatunek. Staram się unikać takich książek bo zazwyczaj są to powieści o tym samym, prowadzą do tego samego i nie dzieje się w nich nic o czym bym już wcześniej nie czytała. ,,Nas dwoje” jednak zaskoczyło mnie wątkiem ,,paranormalnym” oraz faktem, że główni bohaterowie podejmowali decyzje niespotykane dotąd w książkach tego gatunku.
Callie jest baristką. Mimo wykształcenia ekologicznego pracuje w kawiarni, która była marzeniem jej tragicznie zmarłej przyjaciółki. Żyje spokojnie, w stagnacji, wraz z psem, którego również przejęła po przyjaciółce. Boi się sięgać gwiazd, ostrożnie manewruje swoimi marzeniami ociągając się w ich spełnianiu. Nie pogodziła się jeszcze z tym, że utraciła najlepszą przyjaciółkę i każdego dnia przeżywa żałobę. Ciągle jest sama i nie umie znaleźć kogoś kogo mogłaby pokochać. To bardzo rozsądna kobieta, która wiele już przeszła w swoim życiu.
Joel to stu procentowy samotnik, zawsze z ubocza obserwujący towarzystwo. Kiedyś był weterynarzem, ale zrezygnował ze swojej posady po nieszczęśliwym wypadku. Jest singlem z wyboru, ponieważ złożył przysięgę przed samym sobą, że nigdy więcej już się nie zakocha. Nie chce ryzykować, że osobie którą kocha mogłoby przytrafić się coś złego… Od dziecka cierpi na pewną przypadłość. W swoich snach widzi urywki przeszłości, ale tylko dotyczące osób, które kocha. Przewidział już wcześniej wypadek swojego przyjaciela, śmierć swojej matki i wiele więcej zdarzeń. Zarówno tych dobrych i szczęśliwych, jak i tych złych i pełnych smutku. Kiedy tylko może stara się zapobiegać nadchodzącym tragediom, co sprawia, że postrzegany jest jako dziwak, który lubi dawać dziwne rady w najmniej spodziewanych momentach. Jego dotychczasowe związki nie kończyły się szczęśliwie, ale gdy tylko poznaje Callie wie, że może jej zaufać.
Oboje nie wierzą w ,,miłość od pierwszego wejrzenia” ale kiedy tylko ta dwójka spotyka się, wydarzenia przybierają nieoczekiwany obrót. Uczucie, które stale rośnie staje się nieznośne, niemożliwe do ignorowania, choćby bronili się przed nim na wszystkie sposoby, to wiedzą, że są sobie przeznaczeni. W tej książce jednak przewrotność losu sprawia, że ich szczęście nie może trwać w nieskończoność i mimo, że oboje się kochają to nie mogą być razem. Każde z nich pragnie bliskości, pragnie gorącego uczucia i spokoju, jakie daje poczucie bezpieczeństwa. Każde z nich kocha i pragnie obdarzyć drugiego ogromem miłości. Każde z nich wie, że wkrótce nadejdzie koniec. Między tym dwojgiem jest ogromny balast uczucia jednak troszkę brak im obojgu takiej iskry, która zapaliłaby całość i wystrzeliła fajerwerki.
Naprawdę chciałabym napisać więcej o tej książce, ale nie mogę. Zdradziłabym tym całą fabułę, wszystkie smaczki, zwroty akcji i zaskoczenia. Zabrałabym możliwość przeżywania wydarzeń rozdzierających serce. Bo to właśnie taka książka pełna wzruszeń. Powieść hołduje życiu, opowiada o snach i o wielkiej miłości, która nie ma granic. Jednak gdy w grę wchodzi życie ukochanych osób… wszystko staje się możliwe. To bolesna powieść, łapie za serce, zgniata je, depcze i porzuca, a jednocześnie opowiada i daje ogromne szczęście. Dawno już nie czytałam tak pięknej i tak tragicznej historii miłosnej jak ,,Nas dwoje”.
Pod innymi względami ta książka także jest wyjątkowa. Akcja nie jest jednostajna, wydarzenia są poszatkowane, podzielone na rozdziały z punktu widzenia Callie i z punktu widzenia Joela i na akcje dziejącą się w różnych ramach czasowych, jednakże wszystko to składa się bardzo przyjemnie w dość poetycką całość.
Zdecydowanie polecam, nie tylko jako przerywnik, ale także wszystkim, którzy uwielbiają przeżywać z bohaterami ich wzloty i upadki niczym swoje własne. Holly Miller zdała ten egzamin na dobrą, wzruszającą książkę, która zapiera dech w piersi.
Callie jest baristką. Mimo wykształcenia ekologicznego pracuje w kawiarni, która była marzeniem jej tragicznie zmarłej przyjaciółki. Żyje spokojnie, w stagnacji, wraz z psem, którego również przejęła po przyjaciółce. Boi się sięgać gwiazd, ostrożnie manewruje swoimi marzeniami ociągając się w ich spełnianiu. Nie pogodziła się jeszcze z tym, że utraciła najlepszą przyjaciółkę i każdego dnia przeżywa żałobę. Ciągle jest sama i nie umie znaleźć kogoś kogo mogłaby pokochać. To bardzo rozsądna kobieta, która wiele już przeszła w swoim życiu.
,,Ale ten klient był inny. Prawdę powiedziawszy, krępowałoby mnie nieco przyznanie, jak bardzo moim zdaniem się wyróżniał. Z pewnością nie wybierał się do żadnego biura – zmierzwione ciemne włosy wyglądały jakby dopiero co wstał z łóżka, wydawał się wyczerpany, jakby miał za sobą ciężką noc. Z początku, kiedy podeszłam przyjąć zamówienie, sprawiał wrażenie roztargnionego, ale kiedy wreszcie na mnie spojrzał, utkwił we mnie wzrok i wcale go nie odwracał.”
Joel to stu procentowy samotnik, zawsze z ubocza obserwujący towarzystwo. Kiedyś był weterynarzem, ale zrezygnował ze swojej posady po nieszczęśliwym wypadku. Jest singlem z wyboru, ponieważ złożył przysięgę przed samym sobą, że nigdy więcej już się nie zakocha. Nie chce ryzykować, że osobie którą kocha mogłoby przytrafić się coś złego… Od dziecka cierpi na pewną przypadłość. W swoich snach widzi urywki przeszłości, ale tylko dotyczące osób, które kocha. Przewidział już wcześniej wypadek swojego przyjaciela, śmierć swojej matki i wiele więcej zdarzeń. Zarówno tych dobrych i szczęśliwych, jak i tych złych i pełnych smutku. Kiedy tylko może stara się zapobiegać nadchodzącym tragediom, co sprawia, że postrzegany jest jako dziwak, który lubi dawać dziwne rady w najmniej spodziewanych momentach. Jego dotychczasowe związki nie kończyły się szczęśliwie, ale gdy tylko poznaje Callie wie, że może jej zaufać.
,,To drobiazgi wywołują najgorszy rodzaj samotności – uśmiecham się na myśl o nadchodzącym weekendzie albo otwieram WhatsAppa, żeby zapytać jak mu minął dzień, a potem dopiero przypominam sobie, że to już należy do przeszłości. I nie mogę nawet wypierać rzeczywistości, jak to robiłam po śmierci Grace, zostawiając mu wiadomości, których nigdy nie odbierze. Bo on wciąż tu jest, niedaleko stąd, tyle że nie jest już mój.”
Oboje nie wierzą w ,,miłość od pierwszego wejrzenia” ale kiedy tylko ta dwójka spotyka się, wydarzenia przybierają nieoczekiwany obrót. Uczucie, które stale rośnie staje się nieznośne, niemożliwe do ignorowania, choćby bronili się przed nim na wszystkie sposoby, to wiedzą, że są sobie przeznaczeni. W tej książce jednak przewrotność losu sprawia, że ich szczęście nie może trwać w nieskończoność i mimo, że oboje się kochają to nie mogą być razem. Każde z nich pragnie bliskości, pragnie gorącego uczucia i spokoju, jakie daje poczucie bezpieczeństwa. Każde z nich kocha i pragnie obdarzyć drugiego ogromem miłości. Każde z nich wie, że wkrótce nadejdzie koniec. Między tym dwojgiem jest ogromny balast uczucia jednak troszkę brak im obojgu takiej iskry, która zapaliłaby całość i wystrzeliła fajerwerki.
,,-W tym, co powiedziałaś. Kiedy ludzie mówią, że chcą umrzeć, robiąc coś, co kochają, tak naprawdę chodzi im o to, że nie chcą wiedzieć, że to się zaraz stanie.
Grace naprawdę zawsze tak mówiła, dlatego zastanawiam się czasami, czy nie powinna umrzeć, kiedy wspinała się z Benem na Górę Stołową albo biegła ten półmaraton na Lanzarote. Wciąż nie znam odpowiedzi – chociaż wiem, że nie powinna umrzeć z winy kierowcy zabójcy, kiedy śpieszyła się na tej okropnej ulicy, spóźniona na pilates. Ale takie właśnie jest życie – nie mamy wyboru.”
Naprawdę chciałabym napisać więcej o tej książce, ale nie mogę. Zdradziłabym tym całą fabułę, wszystkie smaczki, zwroty akcji i zaskoczenia. Zabrałabym możliwość przeżywania wydarzeń rozdzierających serce. Bo to właśnie taka książka pełna wzruszeń. Powieść hołduje życiu, opowiada o snach i o wielkiej miłości, która nie ma granic. Jednak gdy w grę wchodzi życie ukochanych osób… wszystko staje się możliwe. To bolesna powieść, łapie za serce, zgniata je, depcze i porzuca, a jednocześnie opowiada i daje ogromne szczęście. Dawno już nie czytałam tak pięknej i tak tragicznej historii miłosnej jak ,,Nas dwoje”.
Pod innymi względami ta książka także jest wyjątkowa. Akcja nie jest jednostajna, wydarzenia są poszatkowane, podzielone na rozdziały z punktu widzenia Callie i z punktu widzenia Joela i na akcje dziejącą się w różnych ramach czasowych, jednakże wszystko to składa się bardzo przyjemnie w dość poetycką całość.
Zdecydowanie polecam, nie tylko jako przerywnik, ale także wszystkim, którzy uwielbiają przeżywać z bohaterami ich wzloty i upadki niczym swoje własne. Holly Miller zdała ten egzamin na dobrą, wzruszającą książkę, która zapiera dech w piersi.
Za książkę oczywiście dziękuję Wydawnictwu MUZA! :)
Komentarze
Prześlij komentarz