Przejdź do głównej zawartości

Toruńskie wspomnienia.

Dawno się nie odzywałam. Przytłumiona jesienno-zimową szarością postanowiłam zrobić sobie małą przerwę od publikowana i skupić się na pisaniu ,,relacji z podróży”. Wakacje już dawno za nami i choć zima powoli dobiega końca (a zimowe przymrozki szczypią Nas jeszcze w nosy) warto usiąść sobie pod kocem, z kubkiem gorącej herbaty i powspominać ciepłe dni. Przecież już niedługo nadejdą nowe ;)

Dziś o Toruńskich przygodach, piernikach i pierogach. Zapraszam.
Panorama Starego Miasta z punktu widokowego
Toruń odkąd tylko pamiętam jest mi bardzo bliski. Uwielbiam uliczki i ulice Starego Miasta, lokalne zwyczaje i kuchnię. Z każdym pobytem tam odkrywam coś nowego i zakochuję się w tym mieście na nowo. Toteż gdy we wrześniu dla J rozpoczął się urlop- wyjechaliśmy na kilka dni by naładować swoje baterie. Wybór padł właśnie na Toruń. Miasto przeze mnie uwielbiane a dla J jeszcze nieznane.

Pociągiem z Łodzi jechaliśmy około 3 godzin. Przed podróżą dobrze ,,przeszukaliśmy internety” i korzystając z jednego z bardziej popularnych serwisów zarezerwowaliśmy sobie pobyt w miejscu najbardziej nam pasującym. Blisko dworca, blisko Starego Miasta, blisko punktu widokowego, blisko ewentualnych sklepów. I tak wybraliśmy Motel Tower, położony 200 metrów od dworca kolejowego, 450 metrów od punktu widokowego i 1,6 km od Starego Miasta. Wybraliśmy ten głównie ze względu bliskości dworca, J chyba to nie przeszkadza, ale ja nie lubię długo chodzić ze swoim bagażem (bez względu na jego wielkość). Dodatkowo, motel usytuowany jest na skraju rezerwatu przyrody ,,Kępa Bazarowa”, objętego programem ,,Natura 2000”, ale nie znaleźliśmy jednak czasu by tam zajrzeć. Cały pobyt bowiem spędziliśmy po drugiej stronie Wisły.

Już po przyjeździe postanowiliśmy powitać Toruń z punktu widokowego, a dopiero potem zameldować się w motelu. Skromny, biały pokoik na parterze budynku z wyjściem na ogród,
w którym znajdowała się mała sadzawka, krótka trasa spacerowa do tylnego wyjścia restauracji wyłożona kostką brukową. Kilka ławeczek pod drzewami, kącik dla dzieci- zjeżdżalnia i kilka huśtawek a także miejsce do grillowania. Na wyposażeniu pokoju własna łazienka z wielkim lustrem, telewizor, lampki nocne, dwuosobowe łóżko. Na ścianie, nieco wybijająca się z ogólnej stylistyki płaskorzeźba z motywem antycznym. Całość sprawiła wrażenie czystych i schludnych i mimo ciepłego światła- dość chłodnych. Chociaż może była to bardziej wina panującej w pokoju niskiej temperatury. Ciężko opisać to zjawisko, mimo że pokój był na parterze to z recepcji schodziło się do niego, jakby do piwnicy. Budynek w jakiejś swojej części stoi na górce, co sprawia, że przód jest wyżej a tył (ogród) niżej. Przez „piwniczne wejście” było we wnętrzu trochę chłodno, ale i tak spędzaliśmy w pokoju tylko noce, nie chcieliśmy tracić ciepłych i pięknych dni na leżeniu w motelu, skoro wokół nas było tyle do zobaczenia!
Po szybkim rozlokowaniu się udaliśmy się na spacer Mostem im. Józefa Piłsudskiego w kierunku Bulwaru Filadelfijskigo i dalej uliczkami pod Krzywą Wieże, Basztę Gołębnik, następnie pod pomnik Flisaka. Zaliczyliśmy Centrum Informacji Turystycznej po darmowe mapki Starego Miasta i dalej, spacerkiem pod pomnik Filusia, potem ulicą Szewską, Szczytną i to wystarczyło byśmy zgłodnieli. Skuszeni niesamowitym zapachem i cenami weszliśmy do Ristorante Pizzeria da Giuseppe. Postanowiliśmy zostawić kuchnię toruńską na inny dzień a zamówić właśnie w Pizzeria da Giuseppe. Karta dań Włoskich i Polskich była prosta. Potrawy dokładnie opisane i proste, równie dobrze wyglądające jak i smakujące. Polecam.

Po pysznym obiedzie kontynuowaliśmy spacer uliczkami Starego Miasta. Pomnik Smoka, Katedra Rzymskokatolicka i znów Rynek. W czasie deseru zaproponowałam J najlepsze lody na świece- w Cafe Lenkiewicz. Mimo dużych cen, porcje lodów warte swojej ceny. A smak... taki jak zapamiętałam. Cudownie smaczne o delikatnej konsystencji. Owocowe z kawałkami owoców, ale nie tylko, jak na przykład pistacjowe czy jogurtowe. (Na marginesie dodam, że lepsze lody jadłam tylko chyba we Włoszech.) Kontynuowaliśmy spacer w kierunku Fontanny Cosmopolis poznając przy okazji położenie poszczególnych, interesujących Nas muzeów. Zaznaczaliśmy na mapie obiekty, które chcielibyśmy odwiedzić, zapisywaliśmy te na mapie nieobecne. W końcu usiedliśmy przy fontannie i przy dźwiękach wody i muzyki zaczęliśmy omawiać kolejne dni. Po zmroku spacerkiem po Rynku by po raz pierwszy ogarnąć wzrokiem iluminację Starego Miasta, szybkie zakupy na kolację i do motelu. Korzystając z dogodnej lokalizacji naszego noclegu- wybraliśmy autobus, który zawiózł Nas praktycznie pod same drzwi motelu.
Dzień 1 mogę podsumować dość zwięźle. Dla J były to pierwsze kroki po Toruniu, dla mnie odświeżenie pamięci. J był nawet trochę rozczarowany, ponieważ usłyszał toruńskie, słynne ,,YO” tylko 4 razy ;)
Lody z Cafe Lenkiewicz
Dzień 2.

Wstaliśmy akurat na śniadanie. W cenie noclegu mieliśmy opłacone śniadania, podawane w motelu od 8 do 10. Od wejścia do restauracji uderzył Nas przyjemny zapach jedzenia a obraz wielkiego wyboru od razu wywołał uśmiech. Na ciepło: naleśniki z dżemem, parówki, jajecznica. Na zimo: kilka rodzajów chleba, szynki, sera. Twarożek, jogurty z owocami, oliwki, papryka, pomidor, ogórek. Jajka z majonezem. Tradycyjnie kawa i herbata (również różne rodzaje) oraz już mniejszy wybór- płatków śniadaniowych. Samoobsługa zdała tu egzamin, sami mogliśmy dostosować sobie porcje, wybrać stopień zarumienienia tostów czy wybrać ile plasterków szynki chcieliśmy. Wielkim plusem okazał się też jadłospis- taki sam na każdy poranek, przez co nie musiałam rezygnować z jakiegoś pysznie pachnącego jedzenia bojąc się, że do końca pobytu nie danie mi będzie go spróbować. (Tak, dość często mam takie rozterki, J chyba już się do nich przyzwyczaił.) Po śniadaniu pakowanie plecaków podręcznych i wymarsz w miasto.

Pierwszy przystanek- ogród Zoobotaniczny.

Ogród, wielkości średniego parku w Łodzi, ale połączony z wybiegami dla zwierząt. Zieleń zaplanowana prosto, z wszelakich gatunków drzew, krzewów i kwiatów. Zadbany i schludny. Przy kasie możliwość kupienia karmy do mini zoo, które (zaraz po bliskim spotkaniu z surykatkami) cieszyło się moim największym zainteresowaniem. Nie często (nawet mieszkając niemalże na wsi) mam okazję karmić z dłoni kozy, które aż same rwały się do obcowania z człowiekiem. Przyjazne i ,,tulaśne”, chcące jedzenia i głaskania. A surykatki można było podziwiać z bardzo bliska. Były na wybiegu zaledwie za szybką i to dosłownie zaraz przy niej. Myślę, że nie tylko dzieci mogą cieszyć się z tak bliskiego obcowania z dziką przyrodą. Zwiedzanie nie zajęło nam wiele, spacer zacienionymi alejkami przyniósł nam po śniadaniu chwilę relaksu i wytchnienia od słońca. A obserwowanie górskich kozic na specjalnie przygotowanych wybiegach, lemurów huśtających się na drzewach, śpiących w cieniu niedźwiedzi, wypoczywających pod drzewami krakali czy innych zwierząt sprawiło nie lada przyjemność.

Ogród Zoobotaniczny- ulica Bydgoska 7, Toruń

Surykatki w Ogrodzie Zoobotanicznym
Drugim przystankiem i zarazem pierwszym muzeum na Naszej liście było Muzeum Zabawek i Bajek. Łatwe do przeoczenia, mały szyld z wiszącą obok kukiełką, przytłoczony przez szyld położonej w tym samym budynku restauracji. Samo muzeum mieści się na pierwszym piętrze kamienicy i zajmuje tylko jedną, średniej wielkości salę. Samo zwiedzanie mogłoby potrwać nawet mniej niż 10 minut, ale! W cenie biletu (w zależności od ilości osób zwiedzających) można posłuchać niesamowitych opowieści. Nam trafiła się przemiła starsza Pani, która z przejęciem i wielkim zamiłowaniem opowiadała o każdej zabawce w kolekcji muzeum. Przy okazji ciekawostek historycznych, opowiadała także o epokowych tradycjach oraz o różnicach między nimi. Można było niektórych zabawek dotknąć, wypróbować ich działanie. Na mnie wielkie wrażenie wywarła oryginalna, epokowa lalka księżniczki bawarskiej Elżbiety, czyli Sissi. Ponad stuletni eksponat, którego włosy wykonane były z prawdziwych, ludzkich włosów. Ponad stuletnie, oryginalne, kamienne klocki zachowane w nienagannym stanie oraz również oryginalny i również ponad stuletni koń na biegunach, w całości pokryty prawdziwą, końską skórą i włosami. Dziś szokujące wykonanie, kiedyś ekskluzywne, na które mogli sobie pozwolić nieliczni. Jako eksponat- rewelacja. J najbardziej spodobała się kolejka elektryczna, którą mógł się chwilę pobawić. Po pani przewodnik widać było pasję. Z każdą zabawką, z każdą historią była coraz bardziej przejęta. W czasie zwiedzania można było wymienić się z nią spostrzeżeniami . (Przecież ile zabawek rozpoznałam ze swojego dzieciństwa? Albo ile zabawek rozpoznałam z historii lub ze zdjęć swoich rodziców lub dziadków?) Dla mnie świetne doświadczenie, rozmyślam nawet nad wysłaniem do muzeum kilku swoich zabawek, starych, którymi już nikt się nie będzie bawił, leżących i niszczejących na strychu. Szkoda się z nimi pożegnać, ale tam chociaż przeżyją i będą mogły przekazywać swoją historię dalej.

Muzeum Zabawek i Bajek- ulica Ducha Świętego 12, Toruń.

Następnie udaliśmy się walczyć... z pierogami.
Ulubione miejsce obiadowe, obowiązkowy punkt wycieczki, na który ostrzyłam zęby odkąd tylko wiedzieliśmy gdzie pojedziemy na wakacje. Pierogarnia Stary Toruń przy ulicy Most Pauliński 2-10. Jedyny lokal, pod którym płynie rzeka, którą można obejrzeć przez szklane ,,okno” w podłodze. Przytulna atmosfera, ciekawie urządzone wnętrze. Przy każdej wizycie w Toruniu- obowiązkowy punkt wycieczki po to by posmakować Piecuchów. Dużych pierogów z pieca, po brzegi wypełnionych różnymi farszami do wyboru. Uwaga- ja poległam przy 4, piecuchy są serio zapychające! Stąd nie polecam innych dań w tej restauracji- żadnych innych nigdy nie próbowałam a piecuchy są według mnie najlepsze i najbardziej godne uwagi. Do piecuchów w sezonie letnim najbardziej pasuje orzeźwiająca lemoniada (choć J bardziej odpowiadało piwo). Niestety dobiegły mnie opinie, że inne filie Pierogarni Stary Toruń odbiegają standardem i jakością potraw od tej przy Moście Paulińskim. Dlatego ja zalecam posiłek akurat w tej- sprawdzonej przeze mnie, moich znajomych i rodzinę. O innych zdania nie mam.
Słynne Piecuchy z farszem i sosami (wszystko do wyboru!)
Po tak sycącym obiedzie praktycznie dotoczyliśmy się na Bulwar Filadelfijski, na którym przysiedliśmy by poobserwować pływające po Wiśle łódki i statki wycieczkowe. Ustaliliśmy też, że jedną z takich łódek wrócimy do motelu. To kolejny plus położenia Motelu Tower blisko punktu widokowego, do którego można podpłynąć z drugiego brzegu, z Bulwaru. A potem lasem przejść się do motelu. To trochę kłóci się z tym co pisałam wcześniej o ilości zwiedzania. Otóż dnia poprzedniego sprawdziliśmy listę naszych muzeów do zwiedzenia. Przy sprawdzaniu aktualnych cen w internecie by opracować budżet na kolejne dni okazało się, że większość muzeów należących do Muzeum Okręgowego w Toruniu (czyli na przykład Dom Mikołaja Kopernika, Muzeum Podróżników im. Tony'ego Halika czy Ratusz Staromiejski) są dostępne ZA DARMO w środy (przed udaniem się do muzeum należy sprawdzić aktualne oferty Muzeum Okręgowego w Toruniu, darmowy dzień muzeów zmienia się w zależności od sezonu!) Dlatego musieliśmy nieco zmodyfikować nasz plan działania. Postanowiliśmy wrócić do motelu, leżakować po obiedzie (mnie wezwała praca licencjacka, na którą też musiałam znaleźć czas), przebrać się i po południu znów wyruszyć w miasto. W planie na dzień drugi znalazł się jeszcze koncert przy fontannie Cosmopolis, kolejny spacer nocą po Starym Mieście a także Mostem im. Józefa Piłsudskiego do punktu widokowego by nocą podziwiać panoramę Torunia.
Nocna panorama Starego Miasta z punktu widokowego

Nocna panorama Starego Miasta z punktu widokowego

,,Rejs" na drugi brzeg Wisły
Dzień 3.

Nieco chłodniejszy i wietrzny w porównaniu z dniem poprzednim. Po śniadaniu udaliśmy się do Muzeum Toruńskiego Piernika. Zwykle zwiedzałam Żywe Muzeum Toruńskiego Piernika, jednak to muzeum polecam dla większych grupy zwiedzających (dla przedszkoli, szkół i innych grup zorganizowanych!). Można tu upiec swojego własnego piernika pod okiem Mistrzów. My jako nieco aspołeczni postanowiliśmy udać się do tańszej i mniej interaktywnej wersji. Muzeum Toruńskiego Piernika należy do Muzeum Okręgowego w Toruniu. Mieści się na kilku piętrach dawnej XIX wiecznej fabryce pierników, na których można prześledzić całą historię Piernika od kilku legend po zmechanizowaną fabrykę (formy, maszyny i piece można zobaczyć z bliska). Podczas zwiedzania można włączać prezentacje i krótkie filmy opowiadające historię Pierników. Z pomocą technologi można przymierzyć tradycyjne stroje z epoki czy posłuchać legend. Można także zjeść piernika, obejrzeć wnętrza Toruńskich budynków- tradycyjnego dawnego mieszkania, sklepów czy biur właścicieli fabryki Pierników. Po zwiedzaniu kupiliśmy pamiątki- Katarzynki (których historię poznaliśmy w muzeum) :)

Muzeum Okręgowe w Toruniu, oddział Muzeum Toruńskiego Piernika- ulica Strumykowa 4, Toruń.

Następnie skorzystaliśmy z innej oferty Muzeum Okręgowego w Toruniu- mianowicie weszliśmy na Wieżę Ratuszową (osobno płatną niż zwiedzanie całego Ratusza). Po wielu, wielu schodach.. Serio, bardzo wielu, wielu schodach mogliśmy podziwiać Toruń, nieco zachmurzony i szary, ale ciągle piękny :)
Widok na Stare Miasto z Wieży Ratuszowej

Widok na Stare Miasto z Wieży Ratuszowej
Tego dnia zaliczyliśmy jeszcze spacer do Teatru Baj Pomorskiego, którego atrakcją jest jego fasada- wielkie drzwi szafy, przy których nawet olbrzym poczułby się jak Alicja w Krainie Czarów po wypiciu eliksiru zmniejszającego :)
Wieczorne planowanie zwiedzania
Dzień 4.

Dzień darmowego zwiedzania filii Muzeum Okręgowego w Toruniu. Już po śniadaniu zaczęliśmy zwiedzanie. Spodziewaliśmy się tłumów, jak przy Nocy Muzeów jednak miło się zaskoczyliśmy.
Zaczęliśmy zwiedzanie od Muzeum Podróżników im. Tony'ego Halika, gdzie mogliśmy podziwiać przywiezione przez niego eksponaty z całego świata od tradycyjnych strojów ludowych po biżuterię i akcesoria. Do tego opowieści o podróżnikach z całego świata, historie ich wypraw i szczegóły podróży wraz z filmami i zdjęciami. Kilka pięter intensywnego zwiedzania praktycznie całego świata :) Samo muzeum otwarto 2003 roku i mieści się w zabytkowym spichrzu przy ulicy Franciszkańskiej. 11. Zawiera w sobie pamiątki po najwybitniejszej parze podróżników- Elżbiecie Dzikowskiej i Tony'ego Halika. Od ozdób po stroje, torby, nakrycia głowy, broń i obiekty rytualne słowem przedmioty związane z życiem codziennym i obrzędowym wielu rozmaitych kręgów kulturowych.

Muzeum Okręgowe w Toruniu, Oddział Muzeum Podróżników im. Tony'ego Halika- ulica Franciszkańska 11, Toruń.

Następnie Dom Mikołaja Kopernika. I tu zwiedzanie dosłownie- od piwnicy po dach. Jak później się okazało, trafiliśmy nawet niezły moment na zwiedzanie, bowiem muzeum Dom Kopernika przeszło gruntowną renowację. Jeszcze nigdy przedtem w tym muzeum nie byłam i nie żałuję, że tam poszliśmy. W Domu Kopernika można z pomocą najnowocześniejszych technologii VR posłuchać o najważniejszych, antycznych odkrywcach znanego nam świata. Zwiedzanie zaczynamy w piwnicy, od podstaw astrologii, matematyki i geografii. Potem możemy rozsiąść się wygodnie w fotelach typu ,,jajo” i wybrać dziedzinę kosmosu, o której chcemy posłuchać. Wyżej wchodzimy w dzieciństwo Mikołaja Kopernika, w styl życia domowników, we wnętrza ich domu. Mamy możliwość dotknięcia przyrządów pomiarowych, czy obejrzenia multimedialnego, trójwymiarowego układu słonecznego.

Muzeum Okręgowe w Toruniu, Oddział Dom Mikołaja Kopernika- ulica Kopernika 15/17, Toruń.

Idąc dalej zawędrowaliśmy do Kamienicy pod Gwiazdą a w niej stała wystawa Muzeum Sztuki Dalekiego Wschodu. Sama kamienica jest domem mieszczańskim, wzniesionym w średniowieczu. Stanowi jeden z najokazalszych przykładów architektury barokowej w Polsce. Wystawę sztuki dalekiego wschodu otwarto w roku 1970 dzięki pewnemu kolekcjonerowi. To z jego zbiorów powstała wystawa ,,Świat Orientu”. Mogliśmy zobaczyć na niej wspaniałe przykłady japońskiego i chińskiego rzemiosła artystycznego od wyrobów z brązu (mające niekiedy po trzy tysiące lat!), dalekowschodniej porcelany, nefrytowe, agatowe i steatytowe rzeźby i naczynia, oryginalne płaskorzeźby z indyjskiej świątyni dżinistycznej. Duże wrażenie robi też ulokowany w podwórzu ogród orientalny, zaprojektowany na ponad 200m2..

Muzeum Okręgowe w Toruniu, Oddział Kamienica pod Gwiazdą- Rynek Staromiejski 35, Toruń.

Położony w bliskim sąsiedztwie Kamienicy pod Gwiazdą Ratusz Staromiejski był Naszym następnym przystankiem.

W samym centrum zabytkowej starówki stoi Ratusz Staromiejski. Historycznie jest uważany za najważniejszy budynek w mieście. Obecnie jest jednym z największych i najpiękniejszych budynków tego typu w całej Europie. Zbudowany jest na planie kwadratu z wewnętrznym dziedzińcem. Razem tworzą symbol gotyckiego Zespołu Staromiejskiego, który w roku 1997 został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Ciekawostka: w jednej z sal, nazwanej Salą Królewską zmarł król Jan Olbracht (w 1501 roku). Obecnie Ratusz Staromiejski jest główną siedzibą Muzeum Okręgowego w Toruniu, ale jest też także miejscem wielu uroczystości i wydarzeń kulturalnych. Wraz z J mieliśmy okazję obejrzeć unikatową Galerię Sztuki Gotyckiej zawierającą między innymi zbiór wyjątkowych XIV- wiecznych witraży, ekspozycję prezentującą historię i rzemiosło. Ale w Ratuszu można obejrzeć także wystawę ,,Mennice i monety toruńskie 1233-1238-1765”, Salę Mieszczańską z galerią portretów wybitnych mieszczan Torunia (XVI-XVIII wiek) oraz kolekcję biżuterii ,,Skarb ze Skrwilna”, ,,Skarb z Nieszawy” czy równie imponującą ,,Galerię malarstwa polskiego od połowy XVIII w. do 2010 roku", gdzie można podziwiać obrazy Jana Matejki, Wojciecha Gerona, Stanisława Ignacego Witkiewicza czy Zdzisława Beksińskiego.
Do tak szerokiej gamy wystaw można dostać się ,,za jednym zamachem” a korzystając z darmowego wejścia można zaoszczędzić sporo gotówki.

Muzeum Okręgowe w Toruniu, Ratusz Staromiejski- Rynek Staromiejski 1, Toruń
Fragment wystawy ,,Malarstwa Polskiego"

Po tak bogatych doznaniach udaliśmy się ponownie na lody do cafe Lenkiewicz i powolnym spacerkiem doszliśmy do następnej atrakcji.

Muzeum Historii Torunia w Domu Eskenów to miejsce niezwykłe. Wystawa ,,Toruń i jego historia” to pierwsza w Toruniu stała wystawa o historii miasta. Jest to jedno z największych przedsięwzięć ekspozycyjnych Muzeum Okręgowego w Toruniu. Zwiedzający mają okazję do podróży przez dzieje Torunia od samego okresu przedkolacyjnego, poprzez średniowiecze, nowożytność, XIX wiek, czasy międzywojenne, okupację, aż do lat powojennych. Muzeum mieści się na kilku piętrach, z czego na każdym mamy możliwość zwiedzenia innego okresu historycznego Torunia. Wystawy zostały zorganizowane z najnowocześniejszymi trendami w muzealnictwie. Nie zabrakło elementów multimedialnych a także angażujących zwiedzających manualnie. Można przymierzyć historyczne stroje, ułożyć magnetyczne puzzle oraz zrekonstruować przy pomocy drewnianych klocków najważniejsze budynki w mieście. W niektórych miejscach można także dotknąć eksponatów. Podróż od pradziejów do współczesności jest niesamowitym przeżyciem także dla mniejszych zwiedzających. Sama filia muzeum wyposażona jest w liczne udogodnienia dla osób niepełnosprawnych oraz dla turystów zagranicznych. Każdy eksponat opisany jest w kilku językach a w wyświetlanych filmach można ten język szybko zmienić. Polecam tę wystawę każdemu.

Muzeum Okręgowe w Toruniu, Muzeum Historii Torunia (Dom Eskenów)- ulica Łazienna 15, Toruń.

Tak piękny dzień można było zakończyć w jeden sposób. Mianowicie kolejnym zwiedzaniem.

Ruiny Zamku Krzyżackiego w Toruniu to ciekawe miejsce na mapie Torunia. Całość rozłożona jest na dość dużym terenie a prowadzone na miejscu wystawy czasowe tylko uatrakcyjniają to miejsce. My trafiliśmy na wystawę poświęconą machinom oblężniczym co J szczególnie zainteresowało. Mimo dość drogich biletów zdecydowaliśmy się na zwiedzanie ruin. Ja niestety trochę się zawiodłam, wystawy poświęcone samemu zamkowi były dość ubogie a samo zwiedzanie zajęło nam raptem 30 minut. Zamiast zwiedzania całość można podziwiać nawet nie wchodząc na teren ruin. Obiekt jest również wykorzystywany jako centrum kulturalne, w którym odbywają się liczne atrakcje, na przykład koncerty.

Centrum Kultury Zamek Krzyżacki- ulica Przedzamcze 3, Toruń.

Po późnym, prawie wieczornym obiedzie odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce- dość zapomniany zamek Dybów. Mieści się on kawałek od Mostu Piłsudzkiego po drugiej stronie Wisły. Zamek Dybów został wybudowany przez Władysława Jagiełłę w 1423 roku jako siedzibę godną króla, niedaleko osady Nieszawa, która miała stanowić konkurencję dla Torunia. Nieszawa szybko stała się dużym ośrodkiem, którego kontakty handlowe łączyły Kraków z krajami Morza Bałtyckiego. Sukces ten drażnił jednak Krzyżaków, którzy kilkukrotnie starali się zniszczyć Nieszawę. Ostatecznie miasto postanowiono przenieść z dala od Torunia by skończyć z opresjami Krzyżaków. Dawne miasto jednak zostało zniszczone a jego ruiny zapomniane, bowiem już w XVII wieku z Zamek przestał tracić jakiekolwiek znaczenie.

Obecnie z dawnej Nieszawy zostały tylko same ruiny Zamka Dybów. Niegdyś wstęp do niego był darmowy, nikt bowiem ruin nie pilnował. Mimo, że nic się w nim nie dzieje, jest jedna wystawa fotograficzna poświęcona historii życia nad Wisłą a dostępne atrakcje są dodatkowo płatne warto zapłacić kilka złotych za wejście. Pieniądze z biletów bowiem mają być przekazane na remont pomieszczeń zamku, zabezpieczenie murów przed rozpadem, tak aby uatrakcyjnić zwiedzanie całości. W internecie można znaleźć wiele materiałów o poszukiwaniach zaginionego miasta przez Fundację Zamek Dybów i Gród Nieszawa. Warto wspomnieć, że w wykopaliskach brali udział archeolodzy z Uniwersytetu Łódzkiego.

Spacer do hotelu był zwieńczeniem naszego zwiedzania. Wróciliśmy zmęczeni, ale pełni wrażeń.
Widok z Wieży Ratuszowej na drugi brzeg Wisły (na linii drzew punkt widokowy a dalej nasz motel)
Dzień 5.

Ostatni dzień naszego pobytu w Toruniu. Nie mieliśmy wiele czasu do pociągu toteż szybko spakowaliśmy się, wymeldowaliśmy się z motelu i tak jak pierwszego dnia, wybraliśmy się na punkt widokowy bo móc pożegnać się z Toruniem. Ostatnie wspólne zdjęcia i obiad w przymotelowej restauracji i pociąg powrotny. Po 3 godzinach sennej i deszczowej podróży byliśmy już w Łodzi, gotowi na kolejną podróż, o której opowiem następnym razem.
Nocna panorama Starego Miasta z punktu widokowego
Mam nadzieję, że Toruń przywita Was równie miło co Nas. W końcu jest to miasto z bogatą historią, które warto kiedyś zobaczyć.


Trzymajcie się.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[książka a ekranizacja #2] ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek"

Czytając ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek” wiedziałam, że za zapowiadany na okładce zabiorę się niemalże od razu po przeczytaniu książki. Tak faktycznie zrobiłam więc korzystając z wolnej chwili zapraszam Was na drugi post z zaczętej rok temu serii [książka a ekranizacja] Ten tytuł był już w mojej świadomości od dość dawna, a już zwłaszcza jeśli chodzi o film, który na liście netflixa przewijał się u mnie więcej niż kilka razy. Zawsze jednak wzbraniałam się przed obejrzeniem, bo przecież najpierw czytam książki a dopiero później oglądam ich filmowe obrazy i gdy natrafiłam w wakacje na książkowy kiermasz booksale.pl a w jego asortymencie znalazłam egzemplarz „Miłośników..)” to sami wiecie… On sam praktycznie załadował się do mojej zakupowej torby. Nie wiem tylko dlaczego z przeczytaniem zwlekałam aż do jesieni, chyba podświadomie czułam, że ten tytuł potrzebuje odpowiedniego klimatu i nastroju by odebrać go w całej swojej wspaniałości. To samo okaza

"Bez oklasków" czyli Jan Englert szczerze o sobie!

Polubiłam w tej książce to, że jest ona żywą historią, niejako zobrazowaniem wydarzeń i chronologii Polskiej Sceny Teatralnej i Filmowej. I polubiłam też te uczucia, które we mnie wywołała – przypomniała mi bowiem jak bardzo lubię teatr i jak bardzo lubię być nie tylko widzem. Był przecież czas, kiedy z teatrem wiązałam swoją przyszłość a pozalekcyjną część swojej edukacji spędzałam właśnie w kołach teatralnych i grupie aktorskiej. Jan Englert w rozmowie z Kamilą Drecką przedstawił ciekawy punkt widzenia. Swój punkt widzenia na świat, który warto poznać i to w tej książce jest równie ważne jak sama otoczka rzeczowego i dobrze przygotowanego wywiadu. Napisanie recenzji „Bez oklasków” zajęło mi okrutnie dużo czasu, głównie ze względu na to, że nie mogłam patrzeć w ekran laptopa dłużej niż piętnaście minut, ale też dlatego, ciężko mi było zebrać po niej myśli. Sama rozmowa wywołała u mnie całą kaskadę przeróżnych odczuć od radości po nostalgię. „Jan Englert mówi o sobie, że jest złożony

[RECENZJA PATRONACKA] "Wszystko już było" Marta Lenkowska

No i stało się! Debiut literacki Marty Lenkowiskiej już śmiga na rynku wydawniczym zbierając same pozytywne opinie. To dla mnie książka wyjątkowa pod wieloma względami, między innymi dlatego, że to także mój… DEBIUT PATRONACKI! Tak, dobrze czytacie, moje logo po raz pierwszy pojawiło się oficjalnie na okładce książki, którą możecie już zamawiać w księgarniach! A jeśli chcecie dowiedzieć się co mnie w tej książce dodatkowo ujęło to zapraszam na szczerą recenzję patronacką :) Przypomnij sobie kiedy ostatnio przygniotło Cię poczucie bezradności i okrutnej pustki. Przypomnij sobie i chodź ze mną w podróż do pachnącej i słonecznej Portugali. Zobaczymy blaski i cienie sławy, odtworzymy rodzinne więzi, naprawimy błędy przeszłości i na nowo pokochamy… siebie, innych, miejsca i smaki. Zobaczymy przemiany na lepsze i gorsze, będziemy świadkami dowodów ludzkiej dobroci. Powtarzaj za mną „Wszystko już było” , ale może być raz jeszcze. „Częściowa utrata pamięci to przekleństwo czy błogosławieństwo?