To jakby włożyć do książki wszystkie możliwe wątki z powieści kryminalnych i historii grozy. Autorka miesza ze sobą każdy element tak, że nawet to co wydaje się największą oczywistością – jest przed czytelnikiem najskrzętniej ukryte. Ale w tym ogólnym chaosie i zamieszaniu jest metoda, która o dziwo działa i to nawet całkiem zgrabnie.
„W cieniu terapeutki” już samym tytułem naprowadza nas na główny motyw występujących w tej książce zbrodni. Tak jak w życiu, tak w tej książce „Zazdrość” nie jest dobrym doradcą, o czym mogła przekonać się główna bohaterka – Magda.
Opis na okładce nie kłamie – „W cieniu terapeutki” jest faktycznie historią wielowarstwową i też wielowątkową. Każda postać występująca w tej książce ma za sobą tragiczną historię, która w biegu fabuły odgrywa jakąś rolę. Od nawet najmniejszej wzmianki po główne motywy – tu każdy bohater i jego przeszłość ma wpływ na przedstawione wydarzenia. Niestety jest tych historii tak wiele i każda jest tak zagmatwana w swoich połączeniach, że z książki wychodzi fabuła seriali pokroju „Ojciec Mateusz” czy „Komisarz Alex”. Świadomość realności pozostaje, ale wątpliwości nieco przeważają na szalce odbioru tej historii – to właśnie dlatego mam wrażenie, że autorka chciała do swojego debiutu wcisnąć jak najwięcej wątków i koncepcji i nie mogła się zdecydować na jeden główny – do czego finalnie dochodzi (całe szczęście)
Magda próbuje ułożyć sobie życie na nowo, ledwo mogąc otrząsnąć się po tragicznej śmierci swojej rodziny. Kuba, przed sześcioma laty stracił matkę – policjantkę zadźganą na służbie. Paweł Wilk, jej służbowy partner ciągle nie może pogodzić się z tym, że nie znaleziono sprawcy a Jan Hejda stoi przed niemalże niemożliwym zdaniem. To na jego barkach spoczywa obowiązek poskładania tych wątków do kupy i wyłonienie sprawcy wszystkich tych zbrodni. Każdy z wymienionych wydał mi się mdłą postacią. Na tle wszystkich tych historii z przeszłości charaktery bohaterów i ich zachowania biją po oczach swoją bezbarwnością i nijakością. Pozostają przytłoczeni przez swoje życiowe doświadczenia, których jest naprawdę, naprawdę ogrom. Sytuację miał chyba ratować prosty, silny język, którego używają zarówno męskie jaki i kobiecie postacie, ale tu nie za bardzo gra mi wulgarność. Lubię, kiedy książka bije po oczach rzeczywistością, tak bardzo jak lubię, gdy książka jest do bólu metaforyczna. Myślę, że w dobrym kryminale nie ma niczego lepszego niż „mięso” rzucone w odpowiednim momencie, mające prawidłowy wydźwięk, dające doskonałą i trafną puentę – tu tego nie było, autorka po prostu wplata przekleństwa i wkłada je w usta aktorom „W cieniu terapeutki”. A wkłada je dość często, bo całość jest bardzo przegadana.
To co bardzo dobrze w tej historii działa to zamysł fabularny. Anna Krystaszek miała znakomity pomysł i po prostu go zrealizowała, schematycznie od początku do końca, ale udanie. Zwykle do debiutów, a już zwłaszcza polskich, podchodzę z dużą rezerwą. W tym przypadku, po przeczytaniu nie miałam wątpliwości, że jest do dobry debiut. Nawet pewien mało logiczny fragment nie sprawił, że chciałabym tę książkę rzucić w kąt ;)
Całe szczęście, bo finał historii jest zaskakująco oczywisty i jestem przeokrutnie ciekawa jak dalej potoczą się losy Magdy a także Pawła, Kuby, Adama i Jana.
Premiera „W cieniu terapeutki” już w środę 06.10.2021 – doświadczeni wyjadacze kryminałów mogą nie być do końca ukontentowani, ale jeśli zaczynacie swoją przygodę z literaturą tajemniczych zbrodni – będzie to dla Was udany debiut!
„W cieniu terapeutki” już samym tytułem naprowadza nas na główny motyw występujących w tej książce zbrodni. Tak jak w życiu, tak w tej książce „Zazdrość” nie jest dobrym doradcą, o czym mogła przekonać się główna bohaterka – Magda.
„Policjantka z Częstochowy ginie na służbie dźgnięta nożem. Rozpoznała sprawcę, ale nie zdążyła o tym nikomu powiedzieć. Gdy na miejsce przybywa jej partner komisarz Wilk, jest już za późno. Od tamtej chwili minęło sześć lat, a zabójca wciąż nie został schwytany.
Również przed sześciu laty doszło do wypadku samochodowego, w którym zginęli mąż i syn Magdy, psychoterapeutki. Długo nie mogła się pozbierać po tej tragedii. Próbowała popełnić samobójstwo. Teraz odbudowuje swoje życie i znów prowadzi terapię. Jednym z jej pacjentów jest Adam – młody człowiek, który chce się uporać z traumami dzieciństwa i dręczącymi go demonami przeszłości.
Któregoś dnia pod domem terapeutki zostaje znalezione ciało zamordowanej kobiety… Jak się okazuje, to jedna z pacjentek Magdy. Kim jest zabójca? Czy zbrodnia ma jakiś związek z wypadkami sprzed laty? Jaką rolę w tej sprawie odegrał Adam? Młody prokurator Jan Hejda próbuje rozwiązać zagadki.
Wielowarstwowa fabuła tej powieści nie pozwala czytelnikowi poruszać się przewidywalnym torem, bo wciąż zaskakuje nagłymi zwrotami akcji i zmieniającą się „obsadą” kręgu podejrzanych.”
Opis na okładce nie kłamie – „W cieniu terapeutki” jest faktycznie historią wielowarstwową i też wielowątkową. Każda postać występująca w tej książce ma za sobą tragiczną historię, która w biegu fabuły odgrywa jakąś rolę. Od nawet najmniejszej wzmianki po główne motywy – tu każdy bohater i jego przeszłość ma wpływ na przedstawione wydarzenia. Niestety jest tych historii tak wiele i każda jest tak zagmatwana w swoich połączeniach, że z książki wychodzi fabuła seriali pokroju „Ojciec Mateusz” czy „Komisarz Alex”. Świadomość realności pozostaje, ale wątpliwości nieco przeważają na szalce odbioru tej historii – to właśnie dlatego mam wrażenie, że autorka chciała do swojego debiutu wcisnąć jak najwięcej wątków i koncepcji i nie mogła się zdecydować na jeden główny – do czego finalnie dochodzi (całe szczęście)
Magda próbuje ułożyć sobie życie na nowo, ledwo mogąc otrząsnąć się po tragicznej śmierci swojej rodziny. Kuba, przed sześcioma laty stracił matkę – policjantkę zadźganą na służbie. Paweł Wilk, jej służbowy partner ciągle nie może pogodzić się z tym, że nie znaleziono sprawcy a Jan Hejda stoi przed niemalże niemożliwym zdaniem. To na jego barkach spoczywa obowiązek poskładania tych wątków do kupy i wyłonienie sprawcy wszystkich tych zbrodni. Każdy z wymienionych wydał mi się mdłą postacią. Na tle wszystkich tych historii z przeszłości charaktery bohaterów i ich zachowania biją po oczach swoją bezbarwnością i nijakością. Pozostają przytłoczeni przez swoje życiowe doświadczenia, których jest naprawdę, naprawdę ogrom. Sytuację miał chyba ratować prosty, silny język, którego używają zarówno męskie jaki i kobiecie postacie, ale tu nie za bardzo gra mi wulgarność. Lubię, kiedy książka bije po oczach rzeczywistością, tak bardzo jak lubię, gdy książka jest do bólu metaforyczna. Myślę, że w dobrym kryminale nie ma niczego lepszego niż „mięso” rzucone w odpowiednim momencie, mające prawidłowy wydźwięk, dające doskonałą i trafną puentę – tu tego nie było, autorka po prostu wplata przekleństwa i wkłada je w usta aktorom „W cieniu terapeutki”. A wkłada je dość często, bo całość jest bardzo przegadana.
,,-Wie pani, że to jest utrudnianie śledztwa i że stawia to panią w złym świetle? Zwłaszcza w kontekście znalezienia dowodu ofiary przy pani posesji?
-W dupie to mam! – krzyknęłam. – Ja tego nie zrobiłam, a jeśli uważacie, że jest inaczej, proszę o nakaz aresztowania! Skończyłam.
-Magdom nikt cię jeszcze nie oskarża. – Kuba jak zwykle znów próbował mnie uspokoić. – Chyba lepiej będzie współpracować z policją.
-Nie mam zamiaru współpracować z kimś, kto narzuca mi swoje argumenty, a kompletnie nie słucha tego, co mówię. Następnym razem lepiej będzie, jeśli porozmawiam z pana koleżanką.
-To nie koncert życzeń! – Odezwał się Wilk stanowczo. – A ja popełniłem ogromny błąd, traktując panią tak nieoficjalnie. Zrobiłem to ze względu na pani przeżycia oraz prośbę Kuby. Następnym razem spotkamy się w komendzie. Proszę odbierać telefon, bo inaczej będziemy zmuszeni tam panią doprowadzić. Do widzenia.
-No, świetnie to, kurwa, rozegrałaś! – krzyknął Kuba, gdy wyszli. – Teraz zamiast informacji otrzymasz zlepki pojedynczych faktów, które będą zmuszeni ci przekazać, i tyle. W dodatku na pewno dostaniesz ogon.
-To leć do tego swojego kolegi i płaszcz się przed nim, bo ja nie zamierzam! Przychodzi mi tu i twierdzi, że jestem podejrzana w sprawie zabójstwa! I chce przesłuchiwać moich pacjentów!”
To co bardzo dobrze w tej historii działa to zamysł fabularny. Anna Krystaszek miała znakomity pomysł i po prostu go zrealizowała, schematycznie od początku do końca, ale udanie. Zwykle do debiutów, a już zwłaszcza polskich, podchodzę z dużą rezerwą. W tym przypadku, po przeczytaniu nie miałam wątpliwości, że jest do dobry debiut. Nawet pewien mało logiczny fragment nie sprawił, że chciałabym tę książkę rzucić w kąt ;)
Całe szczęście, bo finał historii jest zaskakująco oczywisty i jestem przeokrutnie ciekawa jak dalej potoczą się losy Magdy a także Pawła, Kuby, Adama i Jana.
Premiera „W cieniu terapeutki” już w środę 06.10.2021 – doświadczeni wyjadacze kryminałów mogą nie być do końca ukontentowani, ale jeśli zaczynacie swoją przygodę z literaturą tajemniczych zbrodni – będzie to dla Was udany debiut!
Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu MUZA!
Komentarze
Prześlij komentarz