Przejdź do głównej zawartości

[PRZEDPREMIEROWO] ,,Zamilknij na zawsze" czyli kiedy koszmar staje się rzeczywistością

Historia jaką podaje nam Keri Beevis wydaje się być taka jak każda inna, ale niech Was to nie zdziwi, ponieważ ,,Zamilknij na zawsze” łączy w sobie wszystkie najlepsze cechy thrillera i kryminału, łączy je z wątkiem romantycznym i podaje czytelnikowi z dużą dawką zaskoczenia! Gdy akcja wskoczy na wskoczy na swoje tory nie będziecie się mogli oderwać!


Do ,,Zamilknij na zawsze” podeszłam z dużą dawką rezerwy. Po pierwsze dlatego, że potrzebowałam naprawdę dobrej historii, żeby wczuć się w czytanie (ostatnie egzaminy na studiach totalnie wybiły mnie z czytelniczego rytmu) i nie wiedziałam czego konkretnie się spodziewać (to nowa książka i nie ma jeszcze opinii na lubimyczytac.pl). Po drugie dlatego, że sama chciałam się od niej zdystansować. Zabrałam się za nią w sobotni wieczór z postanowieniem, że cokolwiek by się nie działo – ja nie będę detektywem. Inaczej niż przy wcześniejszych książkach tego typu chciałam po raz pierwszy dać się książce całkowicie prowadzić za nos, całkowicie się jej podporządkować i pozwolić by sama prowadziła mnie do rozwiązania. Nie chciałam tym razem bawić się w odgadywanie kto ma sekret, kto zabił czy zabił i dlaczego tak postąpił. Dałam tym sobie całkiem duże pole do odczuwania tej historii i mogłam skupić się na drobiazgach, które pewnie przy innych okolicznościach nie wzbudziłyby moich podejrzeń.

,,Wypadek samochodowy, niedające spokoju pytania, prywatne śledztwo i ktoś, kto zrobi wszystko, żeby prawda nie wyszła na jaw.

Lila Amberson jako jedyna ocalała z dramatu, który rozegrał się na drodze. Po opuszczeniu szpitala powoli dochodzi do siebie. Niestety niewiele pamięta z tego, co się wydarzyło. Po serii niepokojących incydentów zaczyna bać się o własne bezpieczeństwo. Czy popada w paranoję, czy naprawdę dzieje się coś złego?
Ceniony autor kryminałów Jack Foley nie może otrząsnąć się z szoku. W tym samym wypadku zginęła jego siedemnastoletnia siostra. Kiedy pierwszy raz spotyka Lilę, nie jest w stanie zapanować nad emocjami i obwinia ją o śmierć Stephanie. Lila wręcza mu medalion, który rzekomo należał do jego siostry, jednak w związku z tajemniczym przedmiotem pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi.

Lila i Jack angażują się w amatorskie śledztwo, żeby wyjaśnić, co tak naprawdę stało się późnym wieczorem, kiedy doszło do tragedii. Nie są jednak świadomi tego, że ktoś uważnie ich obserwuje. Ktoś, kto ma bardzo wiele do stracenia i jest gotów zrobić wszystko, żeby uciszyć tych, którzy spróbują odkryć prawdę.”


O czym właściwie jest ,,Zamilknij na zawsze”?

Kiedy Lila budzi się po wypadku ciężko jej uwierzyć w to co się stało, między innymi dlatego, że nie pamięta wiele z nocy, kiedy ledwo uszło z życiem. Pod wpływem impulsu wybiera się na pogrzeb jednej z ofiar. Tam Jack, brat ofiary, dość brutalnie traktuje główną bohaterkę. Ta dwójka jeszcze nie wie, ale wypadek, w którym zginęła siostra Jacka a z którego wykaraskała się Lila nie koniecznie był zwykłym wypadkiem a za jego sprawą ich życie nigdy nie będzie już takie same. Do kogo należy tajemniczy wisiorek? Co wydarzyło się w życiu Lili, że ktoś próbuje się jej pozbyć? A może te podejrzane momenty to tylko wytwory jej paranoicznej wyobraźni? Co siostra Jacka sama miała na sumieniu i jaką rolę w tym wszystkim odgrywa mężczyzna, który uratował Lilę?

Od razu w oczy rzucił mi się chaos. Książka od samego początku rzuca nas w sam środek jakichś anonimowych wydarzeń. Wiemy, że dzieje się coś złego a potem… a potem wydaje się to być fragmentem kompletnie nie związanym z fabułą. Punkty widzenia całej historii zmieniają się bez ostrzeżenia i to po kilka razy w tym samym rozdziale i wprowadza to takie zamieszanie, że ciężko mi było wyczuć rytm całej powieści. Na plus różne punkty widzenia jednak na minus sama metoda oddzielania ich od siebie – nowy akapit, może wers przerwy i bum, nowy punkt widzenia. Ciężko mi było przebić się przez tak dynamiczny wstęp jeszcze z jednego powodu. Autorkę w kilku miejscach ,,poniosło” i przez to nie mogłam sobie do końca wyobrazić kilku scen. Oto przykłady:


Poza tymi fragmentami, moim zdaniem pozbawionych większej logiki książka jest… uff przejdźmy do pozytywów!

Mnogość bohaterów – wysypują się nam jak z rękawa, poboczni, epizodyczni lub jako zaledwie wzmianki w dialogach. Imiona i nazwiska, które swoją drogą autorka bardzo zmyślnie dobrała, wprowadzają do fabuły świetną atmosferę. Nie wiadomo o kogo chodzi, jedni na drugich spychają podejrzenia, niektórzy prowadzą w ślepy zaułek, do każdego wiedzie jakiś trop by potem okazało się, że każdy w jakiś sposób odegrał rolę w całości historii. Fakt – ciężko wszystkich spamiętać, ale po dłuższym namyślę mogę powiedzieć, że był to zabieg cudownie mylący czytelnika w drodze do finału. Tyle podejrzanych, tyle wskazówek a końcówka i tak zaskakuje.

Niestety główna bohaterka nie przypadła mi do gustu – uparta, nierozsądna i odniosłam wrażenie, że trochę zbyt infantylna denerwowała swoim postępowaniem. Jack, przystojny pisarz pomijając momenty, w których zachowuje się jak buc ma swoje chwile, w których możemy obdarzyć go sympatią w większym stopniu niż Lilę.

,,Intruz był do niej odwrócony plecami, ale zdawała sobie sprawę, że w każdej chwili może się to zmienić. Co się wtedy stanie? Czy ten człowiek chciał ją okraść, zgwałcić a może zamordować? Jaki był jego motyw? Kiedy pomyślała o najgorszym, co mogło jej się teraz przytrafić, wstrząsnął nią nagły dreszcz.
Wiedziała, że powinna zapanować nad nerwami. Miała tylko jedną szansę na skuteczny atak. Nie mogła sobie pozwolić na najmniejszy błąd.
Kiedy zastanawiała się nad tym, co powinna zrobić, ciemna postać zaczęła się odwracać w jej stronę. Wpadła w panikę: to była odruchowa reakcja organizmu. Instynkt podpowiedział jej, że należy sięgnąć po cokolwiek, co pozwoli jej się obronić.”

Płynność wydarzeń - autorka w sumie opisuje wydarzenia bardzo dynamicznie. Oczywiście jeśli chodzi o elementy z jakiegoś powodu ważne dla fabuły. Całe szczęście momentów, w których ,,nic się nie dzieje” nie ma za wiele i nawet sceny miłośne (ale nie wyjęte z erotyków!) są do przeżycia. A te kilka brutalnych scen dodaje całości niepowtarzalnego smaczku, mrożącego krew w żyłach. Ale serio, czytając sama miałam dreszcze, bo to co się działo w finale jest starannie zaplanowaną intrygą, wyścigiem o życie i walką o przetrwanie. W pełnych emocji scenach znalazło się też miejsce na elementy komiczno-żenujące, choćby na przykład scena, w której dwójka bohaterów przez całą książkę opisywanych jako ,,typowe nerdy” biegną na pomoc dzierżąc zabawkowe miecze. Świetny przerywnik rozładowujący nagromadzone napięcie. W sumie ma się wrażenie, że akcja ,,Zamilknij na zawsze” rozłożona jest na kilka – kilkanaście dni co powoduje niejasny odbiór głównej bohaterki jako prawdziwego terminatora, który zaraz po znalezieniu się pod autobusem od razu chce wrócić do pracy, jak gdyby nigdy nic. Mokry gips? Dwa razy? Nic strasznego a przynajmniej nie dla głównej bohaterki.

Dobrze i starannie zaplanowana historia – która do końca robi wszystko by zmylić czytelnika, by wyprowadzić go w pole. Nie podaje wszystkiego od razu, raczej powolnie i stopniowo karmi nas szczegółami, które wychodzą na jaw w wyniku prywatnego śledztwa Jacka i Lili.

,,Zrobił łagodniejszą minę, przyciągnął ją do siebie i zaczął głaskać po plecach.
-Hej, wszystko w porządku. Przepraszam, że wcześniej tak bardzo cię przestraszyłem. To był tylko sen. Jestem przy tobie i nigdzie się nie wybieram.
Pocałował ją w czoło i delikatnie położył na łóżku. Serce przestało walić jej jak młotem i zaczęła spokojnie oddychać. Ukoiły ją jego zapach i rytmiczne falowanie piersi. Był z nią i mogła cieszyć się jego bliskością. Razem przeszli przez ten koszmarny dzień. Nie mogła się jednak pozbyć dziwnego przeczucia, że wydarzy się coś jeszcze gorszego.”

Czy mogę jeszcze na coś ponarzekać? Chyba już tylko na rozmiar fontu, który wydawał mi się mniejszy niż zwykle. Męczyłam sobie oczy czytając drobne literki, ale zdaje sobie sprawę, że osoby korzystające z czytników tego problemu mieć nie będą, więc nie jest to do końca zarzut w stronę ,,Zamilknij na zawsze”. Myślę, że zastosowanie takiego rozmiaru miało na celu skrócenie objętości książki, która i bez tego jest całkiem pokaźną cegiełką – choć jest z tych mniejszych. Nie chcę chyba wiedzieć na ile stron rozciągnęłaby się historia zawierająca się na prawie 500 stronach zapisanych drobniejszym drukiem.

Poza tym czytanie tej książki było przyjemnością. Tak jak mówiłam we wstępie, dałam się historii całkowicie prowadzić i zmylić i tego nie żałuję. Szok, w który wrzuciła mnie ta książka był o wiele lepszy niż zabawa w prowadzenie własnego śledztwa na długo przed finałem. Tak nie umknął mi żaden szczegół.

Czy polecam? Bardzo! Fani thrillerów i kryminałów na pewno znajdą w tej książce coś dla siebie.

Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu MUZA!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[książka a ekranizacja #2] ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek"

Czytając ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek” wiedziałam, że za zapowiadany na okładce zabiorę się niemalże od razu po przeczytaniu książki. Tak faktycznie zrobiłam więc korzystając z wolnej chwili zapraszam Was na drugi post z zaczętej rok temu serii [książka a ekranizacja] Ten tytuł był już w mojej świadomości od dość dawna, a już zwłaszcza jeśli chodzi o film, który na liście netflixa przewijał się u mnie więcej niż kilka razy. Zawsze jednak wzbraniałam się przed obejrzeniem, bo przecież najpierw czytam książki a dopiero później oglądam ich filmowe obrazy i gdy natrafiłam w wakacje na książkowy kiermasz booksale.pl a w jego asortymencie znalazłam egzemplarz „Miłośników..)” to sami wiecie… On sam praktycznie załadował się do mojej zakupowej torby. Nie wiem tylko dlaczego z przeczytaniem zwlekałam aż do jesieni, chyba podświadomie czułam, że ten tytuł potrzebuje odpowiedniego klimatu i nastroju by odebrać go w całej swojej wspaniałości. To samo okaza

"Bez oklasków" czyli Jan Englert szczerze o sobie!

Polubiłam w tej książce to, że jest ona żywą historią, niejako zobrazowaniem wydarzeń i chronologii Polskiej Sceny Teatralnej i Filmowej. I polubiłam też te uczucia, które we mnie wywołała – przypomniała mi bowiem jak bardzo lubię teatr i jak bardzo lubię być nie tylko widzem. Był przecież czas, kiedy z teatrem wiązałam swoją przyszłość a pozalekcyjną część swojej edukacji spędzałam właśnie w kołach teatralnych i grupie aktorskiej. Jan Englert w rozmowie z Kamilą Drecką przedstawił ciekawy punkt widzenia. Swój punkt widzenia na świat, który warto poznać i to w tej książce jest równie ważne jak sama otoczka rzeczowego i dobrze przygotowanego wywiadu. Napisanie recenzji „Bez oklasków” zajęło mi okrutnie dużo czasu, głównie ze względu na to, że nie mogłam patrzeć w ekran laptopa dłużej niż piętnaście minut, ale też dlatego, ciężko mi było zebrać po niej myśli. Sama rozmowa wywołała u mnie całą kaskadę przeróżnych odczuć od radości po nostalgię. „Jan Englert mówi o sobie, że jest złożony

[RECENZJA PATRONACKA] "Wszystko już było" Marta Lenkowska

No i stało się! Debiut literacki Marty Lenkowiskiej już śmiga na rynku wydawniczym zbierając same pozytywne opinie. To dla mnie książka wyjątkowa pod wieloma względami, między innymi dlatego, że to także mój… DEBIUT PATRONACKI! Tak, dobrze czytacie, moje logo po raz pierwszy pojawiło się oficjalnie na okładce książki, którą możecie już zamawiać w księgarniach! A jeśli chcecie dowiedzieć się co mnie w tej książce dodatkowo ujęło to zapraszam na szczerą recenzję patronacką :) Przypomnij sobie kiedy ostatnio przygniotło Cię poczucie bezradności i okrutnej pustki. Przypomnij sobie i chodź ze mną w podróż do pachnącej i słonecznej Portugali. Zobaczymy blaski i cienie sławy, odtworzymy rodzinne więzi, naprawimy błędy przeszłości i na nowo pokochamy… siebie, innych, miejsca i smaki. Zobaczymy przemiany na lepsze i gorsze, będziemy świadkami dowodów ludzkiej dobroci. Powtarzaj za mną „Wszystko już było” , ale może być raz jeszcze. „Częściowa utrata pamięci to przekleństwo czy błogosławieństwo?