Juan Gomez-Jurado znowu to zrobił! Nie skłamię, mówiąc że jak trzymacie w ręku „ Rey Blanco. Biały Król” to trzymacie jedną z najlepiej napisanych zakończeń historii ever. Serio, tak dobrego zwieńczenia calusieńkiej trylogii nie czytałam od dawna.
Zacznijmy od tego, że cała seria z Antonią Scott („Reina Roja. Czerwona Królowa” oraz „Loba Negra. Czarna Wilczyca") tworzy niesamowitą, całkowicie integralne uniwersum. Mamy tu imponujący, wciągający początek, rozsądne rozwinięcie i trzymającą w niepewności końcówkę – finał, który miażdży i trochę nawet szokuje. Autor daje nam do poczytania kawał mięcha – naładowany akcją, zagadką i bohaterami napisanymi „w punkt”. I choć wydawać by się mogło, że każda następna książka łączy się z poprzednią tylko drobnymi elementami tak dopiero w finale rozwiązują się wszystkie dotychczasowe wątki, co sprawia że czytelnik wygląda mniej więcej w ten sposób.
Co więcej (bo to by było za proste) autor wrzuca naszą dwójkę ulubionych bohaterów (Antonię i Jona) w taki wir akcji, że przerwanie lektury jest praktycznie nie możliwe a odłożenie książki - niewykonalne. Recenzja z okładki nie kłamie: „Wszystkie postaci doprowadzone są na skraj wytrzymałości” Mogę podpisać się pod tym obiema rękoma i nawet nogami bo to co wymyślił autor sprawia, że mam do niego ogromny szacunek (serio, trzeba mieć łeb jak sklep żeby wpaść na coś takiego i jeszcze to ze sobą wszystko pomieszać). Skończywszy czytać podczas urlopowego plażowania nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Trzymałam swój egzemplarz w rękach i stukałam palcami w zamkniętą okładkę. Chciałam więcej, to nie mogło się tak skończyć a jednak… nic więcej nie było i poczułam się tak jakbym pożegnała Antonię i Jona już na zawsze.
Ale do rzeczy, jakie „przygody” stoją przed Antonią i Jonem? No na to pytanie nie mogę zbyt szczegółowo odpowiedzieć bo bym wam popsuła niespodziankę – powiem tylko, że waaarto sięgnąć po całą trylogię. Tylko mi nie zaczynać w losowej kolejności! Tu wszystko ma sens od początku do końca, ale tylko jeśli czyta się to chronologicznie i po kolei zapoznaje się z wszystkimi wątkami.
„Rey Blanco. Biały Król” to rollercoaster emocji! Przygotujcie się na jazdę bez trzymanki, kurczowe zaciskanie szczęki, marszczenie brwi w złości, rozgoryczone westchnięcia z bezradności – oto finał nad finały, klamra spinająca wszystkie trzy książki, rozwiązanie na które chyba nikt nie jest tak na serio gotowy.
Trzy sprawy z przeszłości, które nie zostały rozwiązane. Niemożliwa do sprostania presja czasu i jeden człowiek, który może temu wszystkiemu sprostać – ta historia jest całkowitym zaskoczeniem. Kończąc część drugą i rozpoczynając trzecią miałam w głowie zupełnie inny obraz tego co się wydarzy. Miałam swoje typy, pomysły czym tu autor może nas jeszcze poczęstować, ale to co dostaliśmy w rzeczywistości przekracza wszelkie wyobrażenia. Do tego wszystkiego należy dodać jeszcze styl, którym posługuje się Juan Gomez – Jurado, język jakim żongluje i klimat jaki tworzy - całość niczym doskonały film akcji. Wspomniałam już o tym przy poprzedniej recenzji, ale wierzcie mi, że tak właśnie jest.
Jakby połączyć „Uprowadzoną” i ekranizacje powieści Dana Browna to i tak dostaniemy tylko połowę tego co dostajemy czytając „Rey Blanco. Biały Król” i całą serię z Antonią Scott. Jeśli szukacie dobrej akcji, błyskotliwych bohaterów, z którymi można się utożsamić (nareszcie postaci, które NIE SĄ idealne, mają problemy, niejasną przeszłość, ale mimo to zawierają przyjaźnie, mają rodziny, które kochają i chcą dla nich jak najlepiej). Po tym co dostajemy w tej ostatniej części nie mogę doczekać się serialu jeszcze bardziej. Pokładam w produkcji Amazon Prime Video. Sądząc po pierwszych informacjach możemy już zauważyć „kilka rozbieżności”, ale konsultantem serialu jest sam autor trylogii Juan Gomez-Jurado więc pozostaje wierzyć, że produkcja streamingowa będzie miała w całości sens – taki, który ma cała książkowa seria. W sieci pojawiło się także pierwsze kilka zdjęć z Madryckiego planu filmowego i o rany! Patrząc na aktorów grających główne role (Vicky Luengo jako Antonia oraz Hovik Keuchkerian jako Jon) widzę ogromną chemię między nimi! To musi zagrać! Mam też jedynie nadzieję, że nie rozwlecze się to tak jak Netflix rozwlekł „Dom z Papieru” (pierwszy sezon sztos, drugi już jako tako, trzecim sobie nawet głowy nie zawracałam). Zdjęcia trwają więc nie zostaje nic innego jak czekać. Albo jak ja – przebierać nóżkami i polecać wszystkim tę genialną trylogię J
Czego więcej potrzeba? Czytajcie „Białego Króla. Rey Blanco”. Czytajcie serię z Antonią Scott!
Zacznijmy od tego, że cała seria z Antonią Scott („Reina Roja. Czerwona Królowa” oraz „Loba Negra. Czarna Wilczyca") tworzy niesamowitą, całkowicie integralne uniwersum. Mamy tu imponujący, wciągający początek, rozsądne rozwinięcie i trzymającą w niepewności końcówkę – finał, który miażdży i trochę nawet szokuje. Autor daje nam do poczytania kawał mięcha – naładowany akcją, zagadką i bohaterami napisanymi „w punkt”. I choć wydawać by się mogło, że każda następna książka łączy się z poprzednią tylko drobnymi elementami tak dopiero w finale rozwiązują się wszystkie dotychczasowe wątki, co sprawia że czytelnik wygląda mniej więcej w ten sposób.
Co więcej (bo to by było za proste) autor wrzuca naszą dwójkę ulubionych bohaterów (Antonię i Jona) w taki wir akcji, że przerwanie lektury jest praktycznie nie możliwe a odłożenie książki - niewykonalne. Recenzja z okładki nie kłamie: „Wszystkie postaci doprowadzone są na skraj wytrzymałości” Mogę podpisać się pod tym obiema rękoma i nawet nogami bo to co wymyślił autor sprawia, że mam do niego ogromny szacunek (serio, trzeba mieć łeb jak sklep żeby wpaść na coś takiego i jeszcze to ze sobą wszystko pomieszać). Skończywszy czytać podczas urlopowego plażowania nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Trzymałam swój egzemplarz w rękach i stukałam palcami w zamkniętą okładkę. Chciałam więcej, to nie mogło się tak skończyć a jednak… nic więcej nie było i poczułam się tak jakbym pożegnała Antonię i Jona już na zawsze.
„Płacz to wielki pies, który gryzie od środka i zostawia po sobie pustki, trudne do zapełnienia otchłanie.”
Ale do rzeczy, jakie „przygody” stoją przed Antonią i Jonem? No na to pytanie nie mogę zbyt szczegółowo odpowiedzieć bo bym wam popsuła niespodziankę – powiem tylko, że waaarto sięgnąć po całą trylogię. Tylko mi nie zaczynać w losowej kolejności! Tu wszystko ma sens od początku do końca, ale tylko jeśli czyta się to chronologicznie i po kolei zapoznaje się z wszystkimi wątkami.
„
„Sprawiedliwość to dawanie każdemu tego, co mu się należy”.
W trakcie swojego pierwszego roku służby Jon zrozumiał, że to zdanie było niczym więcej jak zlepkiem pustych słów. Nie da się oddać Raquel Planas Mengual tego, co jej odebrano. Jon zrozumiał, czym tak naprawdę jest sprawiedliwość.
Sprawiedliwość to nie jest satysfakcja, to prawda w ruchu.
Ponieważ ta pierwsza jest niemożliwa, a ta druga to jego praca.”
„Rey Blanco. Biały Król” to rollercoaster emocji! Przygotujcie się na jazdę bez trzymanki, kurczowe zaciskanie szczęki, marszczenie brwi w złości, rozgoryczone westchnięcia z bezradności – oto finał nad finały, klamra spinająca wszystkie trzy książki, rozwiązanie na które chyba nikt nie jest tak na serio gotowy.
„Koniec to dopiero początek.
„Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś. Zagramy?”
Kiedy Antonia Scott otrzymuje tę wiadomość, doskonale wie, kto ją wysłał. Wie też, że w tej grze prawnie nie da się wygrać. A Antonia nie lubi przegrywać.
Uciekała, ale rzeczywistość w końcu ją dogoniła. Antonia ma czarny pas w okłamywaniu samej siebie, ale teraz jest dla niej jasne, że jeśli przegra tę bitwę, przegra całą wojnę.
- Królowa to najważniejsza figura na szachownicy – mówi Biały Król. – Ale bez względu na to, jak jest silna, nie może zapominać, że zawsze jest ręka, która ją przesuwa.
- To się jeszcze okaże – odpowiada Antonia”
Trzy sprawy z przeszłości, które nie zostały rozwiązane. Niemożliwa do sprostania presja czasu i jeden człowiek, który może temu wszystkiemu sprostać – ta historia jest całkowitym zaskoczeniem. Kończąc część drugą i rozpoczynając trzecią miałam w głowie zupełnie inny obraz tego co się wydarzy. Miałam swoje typy, pomysły czym tu autor może nas jeszcze poczęstować, ale to co dostaliśmy w rzeczywistości przekracza wszelkie wyobrażenia. Do tego wszystkiego należy dodać jeszcze styl, którym posługuje się Juan Gomez – Jurado, język jakim żongluje i klimat jaki tworzy - całość niczym doskonały film akcji. Wspomniałam już o tym przy poprzedniej recenzji, ale wierzcie mi, że tak właśnie jest.
„Kiedy ludzie pozwalają, żeby inni się do nich zbliżyli, robią to z jakiegoś powodu. Czasami to zbliżenie następuje stopniowo, niemal niezauważalnie. Ale bez względu na to, jak powoli się to dzieje, zawsze jest pewien moment. Coś, co zmienia oznaczenie, jakie twarz tej osoby ma w naszym osobistym folderze. Czy to będzie kolega z pracy, sąsiad, ktoś, kogo poznałeś w mediach społecznościowych – zawsze jest coś takiego. Gest, spojrzenie, jakieś zdaniem. Wspólny śmiech, jakaś wspólna myśl. Nie zawsze pamiętasz to w sposób wyraźny i świadomy, ale jeśli nieco się wysilisz, zdołasz sobie przypomnieć. Ten dzień, tę godzinę i tę dokładną minutę, kiedy podpis pod zdjęciem zmienia się ze znajomego na przyjaciela.”
Jakby połączyć „Uprowadzoną” i ekranizacje powieści Dana Browna to i tak dostaniemy tylko połowę tego co dostajemy czytając „Rey Blanco. Biały Król” i całą serię z Antonią Scott. Jeśli szukacie dobrej akcji, błyskotliwych bohaterów, z którymi można się utożsamić (nareszcie postaci, które NIE SĄ idealne, mają problemy, niejasną przeszłość, ale mimo to zawierają przyjaźnie, mają rodziny, które kochają i chcą dla nich jak najlepiej). Po tym co dostajemy w tej ostatniej części nie mogę doczekać się serialu jeszcze bardziej. Pokładam w produkcji Amazon Prime Video. Sądząc po pierwszych informacjach możemy już zauważyć „kilka rozbieżności”, ale konsultantem serialu jest sam autor trylogii Juan Gomez-Jurado więc pozostaje wierzyć, że produkcja streamingowa będzie miała w całości sens – taki, który ma cała książkowa seria. W sieci pojawiło się także pierwsze kilka zdjęć z Madryckiego planu filmowego i o rany! Patrząc na aktorów grających główne role (Vicky Luengo jako Antonia oraz Hovik Keuchkerian jako Jon) widzę ogromną chemię między nimi! To musi zagrać! Mam też jedynie nadzieję, że nie rozwlecze się to tak jak Netflix rozwlekł „Dom z Papieru” (pierwszy sezon sztos, drugi już jako tako, trzecim sobie nawet głowy nie zawracałam). Zdjęcia trwają więc nie zostaje nic innego jak czekać. Albo jak ja – przebierać nóżkami i polecać wszystkim tę genialną trylogię J
Czego więcej potrzeba? Czytajcie „Białego Króla. Rey Blanco”. Czytajcie serię z Antonią Scott!
Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN
Komentarze
Prześlij komentarz