Trylogia ,,Czarnego Maga” to kolejna
seria, do której wróciłam po bardzo długiej przerwie.
,,Gildię Magów” zaczęłam czytać
bowiem w liceum, czyli bodajże 5 lat temu! Nigdy potem jej nie
skończyłam, a wracając do niej teraz pamiętałam wszystkie
szczegóły, które przeczytałam x lat wcześniej. Dzięki temu nie
musiałam zaczynać jej od początku.
Mamy tu bowiem historię dość łatwą
i prostą. Jest sobie królestwo, którym rządki Król i jest też
sobie tytułowa Gildia Magów, która na polecenie króla raz do roku
urządza tak zwane ,,czystki”, które mają na celu wypędzenie
poza wewnętrzne mury miasta wszelkiego złodziejstwa. Takie jest
jednak założenie, w praktyce zostają też wypędzeni wszyscy
biedacy i chorzy a złodzieje nic sobie z tych czystek nie robią.
Podczas jednej z takich akcji poznajemy Soneę. Dziewczynę ze
slumsów żyjącą ze swoją ciotką i wujkiem. Sonea oburzona złym
traktowaniem jej rodziny i przyjaciół dołącza się do
protestujących biedaków i rzuca kamieniami w magów osłoniętych
tarczą. Jednak jej kamień zamiast się odbić od tarczy, tak jak
pozostałe, przechodzi przez nią i trafia jednego z zaskoczonych
magów. Nim dziewczę orientuje się co tak naprawdę zrobiła, magowie
myśląc że to jeden z chłopców stojących obok niej, atakują go
a ten w sumie przez przypadek zostaje podpalony i umiera. Sonea tak
wystraszona tym widokiem- ucieka a magowie, którzy do tej pory
przeprowadzali czystkę rok rocznie bez problemów orientują się,
że tak o to po mieście biega dziewczyna ze świeżo odkrytym
talentem magicznym a niewyszkolona do panowania nad nim może zabić
nie tylko siebie, ale i dobre pół miasta. Tak oto zaczyna się
pościg magów za Soneą, która tak bardzo boi się konfrontacji, że
ucieka pod skrzydła zaznajomionych złodziei. Tam nawet próbuje
nauczyć się kontroli od zbuntowanego maga, który wiele lat
wcześniej uciekł z Gildii, wykrada z biblioteki gildii kilka
książek mających pomóc jej w nauce, ale żadne z tych metod nie
przynosi efektu, doprowadza jedynie do kilku potężnych wybuchów w
mieście niosących za sobą groźne skutki. W końcu jednak Sonea
zostaje wydana Magom a Ci ku jej zdumieniu tłumaczą jej, że nie
chcą jej zabić a jedynie wyszkolić. Oddają ją pod opiekę
Mistrzowi Rothenowi, który z biegiem czasu staje się dla Sonei jak
ojciec. Tu rozpoczyna się druga część książki, droga Sonei do
zaufania magom i nauka kontroli. Ale żeby nie było za łatwo, na
jej drodze pojawia się Mistrz Fergun- zadufany w sobie, arogancki,
ale bardzo schludny i wyniosły Mag, który stara się o opiekę nad
Soneą w czasie jej Nowicjatu. Jednak pod warstwą czarującego
uśmiechu skrywa paskudny plan szantażowania Sonei i pogrążenia
Gildii. Pozostawiona sama sobie Sonea nie ma wyjścia i nie może
powiedzieć prawdy (co oddałoby ją pod skrzydła Rothena) tylko
musi skłamać by uratować swojego więzionego przez Ferguna
przyjaciela. Koniec końców prawda wychodzi na jaw i szczęśliwa
Sonea trafia pod opiekę do Rothena, a Fergun zostaje ukarany. Na
koniec książki poznajemy ,,nieco lepiej” jeden z mroczniejszych
charakterów, mroczniejszych niż sam Fergun. Pojawia się bowiem
Wielki Mistrz Akkarin, który przerażając wszystkich (wliczając w
to swojego najlepszego przyjaciela) odgrywa niespodziewaną rolę w
całej historii. To on bowiem znajduje Cery'ego (najlepszego
przyjaciela Sonei) i odprowadza go na finałowe przesłuchanie, po
którym książka się kończy.
Co do samej książki- nie historii
samej w sobie. Bohaterowie są nieźle zarysowani, niektóre postacie
mogłyby być bardziej plastyczne a opisy obszerniejsze. Ale dzięki
pewnej prostocie w stylu autorki mamy powieść, czytającą się
szybko i gładko. Zawirowania w akcji są, jednak nie na tyle
skomplikowane co by nie ogarniać co się dzieje. Jest też łatwa do
zapamiętania, więc jeśli z jakichś powodów nie będziemy mogli
jej skończyć ,,od razu” bez problemu będziemy mogli skończyć
ją innym razem. Fajna opcja, zwłaszcza dla takich jak ja, co
czytają po kilka książek naraz :P 5/10 gwiazdek.
,,Nowicjuszka” to druga część
trylogii ,,Czarnego Maga.” Sonea przygotowana na pierwszy rok nauki
jako Nowicjuszka dobrze wie czego się spodziewać. Już od samego
początku spotyka się z szeptami i złośliwymi spojrzeniami, co
jednak jej nie zniechęca. Trochę starsza niż reszta jej klasy
traktowana jest jak wyrzutek. Od nauczycieli dostaje inne zadanie,
przewyższające poziomem resztę klasy, a jej ,,rówieśnicy”
niechętnie przyjmują ją do siebie. Tak oto samotna Sonea staje się
głównym obiektem kpin, żartów i niemiłych zaczepek, których
prowodyrem jest Regin- nowicjusz z dobrego domu, który za opiekuna
ma swojego stryja. Ale ani jego stryj ani Mistrz Rothen nie mogą nić
poradzić na Regina. Sonei zostaje tylko jedno- przejść do wyższej
klasy co oznacza dużo więcej pracy i dużo więcej nauki. Całości
nie pomaga fakt, że Sonea poznała mroczną tajemnicę Wielkiego
Mistrza Akkarina, która wyszła na jaw podczas jej przesłuchania
(na koniec 1 części). Poznaje ją bowiem Administrator Lorlen
(najlepszy przyjaciel Akkarina) i Mistrz Rothen. Przez większość
książki mamy do czynienia głównie z perypetiami Sonei na
Uniwersytecie Gildii. Gnębiona, wiecznie zapracowana nie ma ani
chwili spokoju, a jeśli już nie trwa ona zbyt długo. Chwilą
takiego wytchnienia jest poznanie przez nią syna Rothena, Dorriena,
który pokazuje Sonei zakamarki Gildii, uczy kilku przydatnych
sztuczek a na koniec zakochuje się w niej. Jednak obowiązki
uzdrowiciela wzywają go w góry- tam gdzie mieszka i pracuje.
Sielankę przerywa także sam Akkarin, który dowiaduje się, że
jego sekret wyszedł na jaw i odbiera Soneę Rothenowi. Odtąd Sonea,
Nowicjuszka Akkarina może pozwolić sobie na więcej swobody,
chociażby wychodzenie poza teren Gildii by odwiedzić swoich
bliskich. Jednak mimo to nie czuje się bezpieczna. Akkarin przecież
uprawia Czarną Magię (która jest w Gildii zakazana). Ale nawet
fakt, że Sonea jest Nowicjuszką Akkarina nie przeszkadza Reginowi w
dokuczaniu jej. Za radą Dorriena, dziewczyna wyzywa go na pojedynek,
który następnie wygrywa (z niemałą trudnością), jednak od tej
chwili ma z Reginem spokój. W tym samym czasie Administrator Lorlen
od swojego przyjaciela w Gwardii dowiaduje się o serii tajemniczych
zabójstw na terenie miasta, do których prawdopodobnie dochodzi za
pośrednictwem Czarnej Magii. Podejrzenia od razu padają na
Akkarina, jednak Lorlen wie, że gdyby to była prawda, Wielki Mistrz
stanowiłby zbyt wielkie zagrożenie dla Gildii gdyby tylko ktoś by
go oskarżył. uprawianie Czarnej Magii. Jednak gdy Akkarin dowiaduje
się, że on wie (masło maślane) nic już nie jest takie samo. Musi
nosić na palcu tajemniczy pierścień, który łączy umysły
Akkarina i Lorlena przez co Wielki Mistrz dobrze wie co myśli, co
czuje oraz co słyszy i co mówi Administrator. Słowem Lorlen jest w
kropce, bo nie może zaryzykować ani życiem Sonei ani życiem
Rothena. Książka kończy się po pojedynku Sonei z Reginem.
Mam wrażenie, że Nowicjuszka to
trochę książka pośrednia. Historia trochę zwalnia tempa, mamy
więcej wątków pobocznych (na przykład homoseksualny wątek
Ambasadora Dannyla), ale nic tak naprawdę ważnego się w niej nie
dzieje. Całą książkę można było zamknąć dosłownie w kilku
rozdziałach a streścić ją jako ,,nauka, problemy, potyczki,
intrygi, pojedynek, koniec”. O niczym nowym się w tej książce
nie dowiadujemy. Dannyl szuka informacji o dawnej podróży Akkarina,
Rothen cierpi bo prawie nie ma kontaktu z Soneą, Lorlen czuje się
zdradzony i boi się Wielkiego Mistrza, Sonea ma problemy i tak dalej
i tak dalej. Mimo to przez książkę brnie się z łatwością. Nie
ma w niej nic ciężkiego co by utrudniało czytanie jej. Stanowi
jakby wtrącenie między pierwszą a trzecią częścią. 5/10 gwiazdek.
W ,,Wielkim Mistrzu” wracamy do
Slumsów. W tej bowiem części odgrywają one dużą rolę, ale o
tym później. Tajemnicze morderstwa zbierają coraz to większe
żniwo, wymykają się trochę spod kontroli Gwardii, Administratora
Lorlena i Wielkiego Mistrza. Sonea kontynuuje naukę w strachu przed
swoim mentorem, jej oprawcy trochę jej odpuszczają. Ambasador
Dannyl ma większe zmartwienia. Tak płynie sobie życie w Kyralii aż
nagle Akkarin wyjawia Sonei prawdę o swoim sekrecie, czym zaskarbia
sobie jej zaufanie i aż sympatię. Od tej pory Sonea pomaga
Akkarinowi, sama, z własnego wyboru uczy się czarnej Magii. Ale nic
oczywiście nie trwa wiecznie, sprawa trochę komplikuje się gdy
Sonea popełnia pierwszą zbrodnię z użyciem Czarnej Magii a cała
Gildia dowiaduje się, że Wielki Mistrz złamał prawo. Następuje
przesłuchanie i proces, podczas którego Akkarin wyjawia całą
prawdę, w którą oczywiście Gildia nie chce uwierzyć. Sonea chce pomóc Akkarinowi na wygnaniu (podczas którego grozi mu niechybna
śmierć) przyznaje się do zabicia szpiega (mającego wytropić
Akkarina, w miarę możliwości go zabić a następnie przekazać
wiadomości o słabościach Gilidii Ichanim) przez co skazuje siebie
na wygnanie razem ze swoim mentorem. Niestety tą decyzją Gildia
naraża się na wielkie niebezpieczeństwo. Od tej pory Sonea i
Akkarin nie mają prawa wstępu na Ziemie Sprzymierzone. Jednak akcja
nie zwalnia tempa. Banici o dziwo zakochują się w sobie, Gildia
odkrywa prawdę lecz jest już za późno. Wojna jest nieunikniona.
Akkarin i Sonea wracają, ratują życie synowi Rothena czym zyskują
jego zaufanie i z jego pomocą docierają do miasta i do Gildi. Tam w
ukryciu przygotowują plan mający na celu uratowanie całego kraju.
Gdy bitwa się rozpoczyna to nie żołnierze i nie magowie odgrywają
kluczową rolę. To złodzieje przebrani za magów i przemykający
Slumsami ,,ratują” sytuację. Wszyscy jednak dzielnie walczą a w
bitwie ginie wielu magów, także postaci kluczowych i czytelnikowi
przyjaznych. Sonea zabija ostatniego wroga i znowu zapanowuje pokój.
Koniec książki to krótka wzmianka dziejąca się w kilka miesięcy
po finałowej akcji. W Slumsach powstał szpital, w którym Sonea i
inni magowie pomagają biednym. To również tam dowiadujemy się o
tym, że Sonea jest w ciąży a ojcem dziecka jest Akkarin. Jest to
niejaki wstęp do następnej trylogii ,,Trylogii Zdrajcy” i do
pierwszej książki z tego cyklu czyli do ,,Misji Ambasadora”.
(około 20 lat później).
Przez całe 714 stron akcja książki
nie zwalnia. Fabuła przyjemnie lawiruje i dostarcza Nam coraz to
nowych wrażeń. Jest chyba najlepszą książką całej trylogii. 6/10 gwiazdek.
Jednak jeśli, drogi czytelniku,
szukasz drugiego Harrego Pottera a czytając ,,Trylogię Czarnego
Maga” chcesz poczuć się jak w Hogwarcie- to nie jest książka
dla Ciebie. Magia w jednej i w drugiej książce to dwie zupełnie
różne rzeczy. Nie znajdziesz tu zaklęć, przygody i happy end'u
godnego książki dla młodzieży. Jeśli jednak chcesz urwać się z
rzeczywistości, przenieść do świata zupełnej fantastyki, gdzie
nie ma zwykłej codzienności- Trylogia Czarnego Maga jest właśnie
dla Ciebie. Gwarantuje godziny przyjemności, wartkiej akcji, czasem
dającej miejsca niejakiej zwyczajności. Bohaterów zarysowanych
wyraźnie nie brakuje, także ważnych problemów takich jak podziały
na ,,biednych i bogatych”. Nie jest to kolejna powieść o miłości,
jednak wątków romansu też w niej nie brakuje. Jest przyjaźń,
walka o przetrwanie, bitwa, niesprawiedliwość społeczna, zwroty
akcji i wiele innych. Zdecydowanie polecam. Cała trylogia dostaje ode mnie 7,5/10 gwiazdek.
Komentarze
Prześlij komentarz