Recenzja powstała w ramach przedpremierowej akcji recenzenckiej Wydawnictwa SQN
Odkąd przeczytałam „Czerwoną Królową” mam swoją ulubioną parę tajnych agentów.
Antonia Scott i Jon Gutiérrez – mieszanka opanowania, finezji i genialnych pomysłów ;)
„Loba Negra. Czarna Wilczyca” podniosła poprzeczkę na prawdę tak wysoko, nie wiem czy w najbliższym czasie jakikolwiek książka (z gatunku kryminał, thriller i sensacja) jej nie dorówna!
„Przeżyć nigdy nie było tak trudno” – trzymajcie się więc bo DRUGA część trylogii z Antonią Scott jedzie po krawędzi!
„Czarna Wilczyca” jest bezpośrednią kontynuacją bestsellera „Reina Roja. Czerwona Królowa”. Wydawnictwo SQN, któremu bardzo dziękuję za możliwość zrecenzowania tej części, wydaje te książki prawie jedna po drugiej, przez co czytelnik zdąży zatęsknić za bohaterami, zdąży ze zniecierpliwienia kilka razy sprawdzić datę premiery, ale przy tym nie zapomni wydarzeń, które się rozegrały. W „Czarnej Wilczycy” doprawdy, dzieje się dużo. Tym razem autor zabiera nas do słonecznej Marbelli – miasta położonego na południu Hiszpanii, nad Morzem Śródziemnym, około 47 kilometrów od Malagi i niecałe 600 od Madrytu (miejsca akcji „Czerwonej Królowej” - pierwszej części trylogii).
Kiedy ginie skarbnik rosyjskiej mafii (Jurij Woronin) a jego żona (Lola Moreno) ucieka, cudem unikając tego samego losu Jon i Antonia zostają wysłani na jej poszukiwania. Niestety nie tylko oni szukają zaginionej a Marbella okazuje się niezbyt przyjazna dla naszych bohaterów. Miejscowa policja, rosyjska mafia, Czarna Wilczyca – kto jeszcze szuka zabójcy Woronina i kto jeszcze chce odnaleźć Lolę Moreno?
Nie ma chyba lepiej dobranej dwójki bohaterów jak Antonia i Jon. On nie ma nic do stracenia, ale pozostaje jej głosem rozsądku. Antonia to najinteligentniejsza osoba na świecie, jednak zbyt często gubi się w swoim własnym, mrocznym świecie. Razem tworzą duet nie do podrobienia. Więź jaką udało im się wytworzyć między sobą podczas akcji Czerwonej Królowej, w tej części jeszcze się pogłębia. Razem balansują między rozsądkiem a szaleństwem opiekując się sobą nawzajem, ale zadanie trzeba wykonać a to może skomplikować każdą relację.
„Kagemtaraan.
W języku malajskim oznacza radość z potknięcia. Jednoczesne uczucie przyjemności i przygnębienia, kiedy wiesz, że zrobiłeś coś, czego nie powinieneś.”
Akcja książki toczy się miarowo, nie dostarcza pościgowych wrażeń, ale stymuluje czytelnika na wiele innych sposobów, wpychając go w całą masę przedziwnych emocji. W tle otrzymujemy od autora serię wydarzeń inspirowanych faktami – mafijne porachunki w Marbelli z roku 2018 czyli zamachy bombowe, zabójstwa strzałami z motocykli i rowerów, napady na rezydencje, porwania, okaleczenia, strzały w restauracjach i nie tylko. Pojawiają się też nawiązania do korupcji wśród służb, handel narkotykami, bronią i ludźmi.*
Ciężko więc pisać recenzję książki tak obszernej i tak wielomotywowej tak aby nie zdradzić ani kawałka z fabuły, tajemnicy i zwrotów akcji. Musicie na słowo uwierzyć mi i innym recenzentom, że ta książka (i poprzednia jej część) warta jest poświęcenia jej trochę czasu. Może więc przekonam Was do tego pisząc za co lubię styl Juana Gomez-Jurado i jego bohaterów.
W języku karelskim, używanym od Zatoki Fińskiej po Morze Białe, oznacza smutek stawiającego ściany. Kontrast między potrzebą odsunięcia wszystkiego od twojego życia a niemożnością zrobienia tego.”
- Antonia Scott jest piekielnie inteligentna a przy tym… przeciętnej urody. Uwielbiam to, że autor nie stara się za każdym razem przedstawiać jej jako niesamowicie pięknej i zdolnej. Nie boi się włożyć Antonię w niebezpieczne sytuacje a także uszkodzić jej (pod każdym tego słowa znaczeniu). Anotnia Scott mogłaby być każdą z nas. Nie jest to typowa Mary Sue**, wpada w kłopoty, ma swoje problemy, ma swoje uczucia i emocje. Antonia Scott jest do bólu prawdziwa.
- Inspektor Gutiérrez reprezentuje sobą społeczność LGBG+, ale tak jak reszta społeczeństwa ma swoje wady i zalety. Szuka miłości, popełnia błędy, stara się brać odpowiedzialność za siebie i swoich bliskich a pod ciałem olbrzyma (nie żeby był gruby) kryje się gołębie serce – nie mogę doczekać się tego, jak Amazon Prime sportretuje jego postać!
- Język autora – nie jest przesadny, nie określiłabym go pięknym, ale umieściłabym go gdzieś między prostym a poetyckim. Przez niektóre fragmenty się dosłownie płynie, inne czyta się jak podręcznik do chemii czy biologii, ale mimo to wszystkie te naukowe fragmenty, momenty brutalne czy bardziej krwawe – wszystko składa się na ten charakterystyczny i niepowtarzalny styl. Gomez –Jurado z miejsca trafia na moją listę ulubionych autorów a rozdział z prysznicem na listę moich ulubionych książkowych scen.
- Nazewnictwo rozdziałów – błahostka, ale robi robotę. Subtelne nawiązania do treści to wszystko czego potrzebuję.
- Zwroty akcji. Muszę mówić coś jeszcze?
- Lubię to ile miejsca w tej pełnej akcji książce autor przeznacza na uczucia. Nie mówię tu o romansie, ale o całej gamie przeżyć i tego co odczuwają wszyscy bohaterowie – nie tylko Antonia i Jon. Problemy rodzinne, zagubienie, tajemnice, uzależnienia, nieszczęście i szczęście, chęć zemsty, niepohamowane okrucieństwo, brutalność, czułość i opieka – jest tu tyle motywów i wątków, z których tak jak bohaterowie możemy wyciągnąć tak wiele…
„Petrichor – mówi Antonia.
-Słucham?
- Zapach po deszczu. Nazywa się petrichor.
Jon nie rozumie za bardzo dlaczego, ale wyczuwa, że to, co się właśnie stało (to słowo, którym Antonia się z nim podzieliła), jest ważne. Nie chce zniszczyć tego, czego nie pojmuje, więc nadal czeka, aż ona znowu się odezwie.”
*Zajrzyjcie do podziękowań, tam wszystko jest opisane.
Komentarze
Prześlij komentarz