Przejdź do głównej zawartości

[RECENZJA PATRONACKA] "Ludzie, którzy nie toną" Jolanta Sak

Czasem by sięgnąć po książkę nie trzeba wielu zachęt. Nie trzeba wychwalania danego tytułu aby zainteresować kogoś historią zawartą w niepozornej okładce. Czasem wystarczy tytuł, nie rzadko chwytliwy blurb. Nie będzie to recenzja zachwalająca. Ani negatywnie oceniająca. Będzie to recenzja subiektywna, ale szczera do bólu i prosta – jak książka, która jest jej przedmiotem.




Jolanta Sak jest autorką czterech tomików poezji. „Ludzie, którzy nie toną” to jej prozatorski debiut i widać to dobitnie w stylu jakim poprowadziła historię pewnej rodziny z pewnej miejscowości. Historię rodziny, ale przede wszystkim ludzi, którzy nie koniecznie są dobrymi bohaterami.

„Silna matka z wycofanym ojcem i dwaj bracia tworzą rodzinę, którą łączy coś więcej niż tylko więzy krwi i rodzinne obiadki. Pomysłowa Magda i jej zaradny syn to duet doskonały, od lat utrzymujący domowników z działalności przestępczej. Kiedy misterny plan Piotra zaczyna się sypać, kłamstwa przestają wystarczać, by utrzymać się na fali. Czy jednak naprawdę istnieją ludzie, którzy nie toną? Gdzie jest granica na drodze do własnego szczęścia?”
 
Magda – prawdziwa głowa rodziny, silna i władcza, pozbawiona głębszych uczuć zrobi wszystko żeby jej rodzina miała wszystko. A przede wszystkim by byli razem. Wszyscy razem. Bez względu na to co kto o nich myśli i co myślą oni sami. Dla niej liczy się tylko jej rodzina i jej dobrobyt. Jej mąż, Andrzej, stoi raczej na uboczu, przyglądając się wszystkiemu z odległości. Nie zabiera głosu, nie wychyla się, nie wchodzi w drogę ani żonie ani swoim synom. Piotr i Tomek, dwaj bracia o zupełnie różnych charakterach. Tomek to ten bardziej wycofany, ukrywający swoje prawdziwe ja nawet przed żoną Ewą, Piotr to jego przeciwieństwo. Przebojowy, elegancki, lubiany i… zły do szpiku kości. Tę czteroosobową rodzinę łączą jednie więzy krwi…

Ewa i Asia – kolejno żona Tomka i Piotra. Dwie niczego nieświadome ofiary knowań i kłamstw. Kłamstw o miłości, szczęściu i wspólnej przyszłości.

Do tego Benio i Cichy – najęci przez Magdę pomocnicy w „firmie”.

A w tym wszystkim jeszcze Ilona, Emilia, Igor, Adam, Bielik, Darek . „Ludzie, którzy nie toną” to zbiorowisko indywiduów, których historie w niezwykły sposób łączą się ze sobą by doprowadzić do wyczekiwanego finału. Każda postać ma własną, tragiczną historię. Każda postać to jak żywy człowiek włożony pieczołowicie w litery, słowa i papier. W tle prawdziwe ludzkich dramatów toczy się policyjne śledztwo. Rodzina Magdy i Andrzeja stoi nad przepaścią a rozpędzony już pociąg zdarzeń zatrzyma się dopiero, kiedy się wykolei.

W tej niezwykle prostej i miejscami naiwnej historii znajdziemy kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji, trafnych przemyśleń i sporą dawkę jednotorowego humoru. Wspomniani wyżej Benio i Cichy to w moim odczuciu kropka w kropkę włamywacze z kultowego filmu „Kevin sam w domu”. Na pewno pamiętacie tych nieudolnych opryszków, którzy chcieli wykiwać pomysłowego chłopca granego przez Macaulaya Culkina. Dwie różne od siebie niezdary, które połączył przewrotny los, kilka zleceń i odsiadka. Oboje mniej rozgarnięci a przy tym rozgadani z pewnością rozśmieszą pewien rodzaj czytelników. Ich kwestie są bowiem sztuczne i wymuszone a teksty suche i miejscami przyprawiające o ciarki żenady. Nie jest to wyszukany humor, choć jest tej książce niebywale potrzebny, ale jestem pewna że znajdzie swoich amatorów.

Inne wątki jakie podejmuje ta opowieść to między innymi zdrada, romans, romans homoseksualny, przemoc, nietolerancja, porwanie i samosąd.

Trzeba wspomnieć też o tym jakim językiem napisana jest cała książka, ponieważ to znacznie wpływa na odbiór historii. Gdy czytałam tę opowieść miałam wrażenie jakbym raz po raz przenosiła się między akcją „Trudnych Spraw”, „Detektywów”, „W 11”, ale też typowego polskiego filmu o miłości – ckliwej, lukrowanej choć posypanej gorzkim realizmem. Do bólu prosty język i lakoniczność opisów sprawia, że przez książkę dosłownie płynie się dialog po dialogu. Z początku denerwowało mnie to bardziej bym mogła się o to podejrzewać, ale w miarę jak zbliżałam się do końca, łapałam się za tym, że szczegółowe opisy nie były tu do niczego potrzebne. Wszystko zostało przekazane, wszystko byłam w stanie sobie wyobrazić, wszystko mogłam sobie dopowiedzieć. Bo niedopowiedzeń jest tu równie wiele co dialogów między bohaterami. A potem zdałam sobie sprawę z czegoś jeszcze i ta świadomość sprawiła, że zdecydowałam się objąć tę książkę swoim patronatem. Cała historia niosła mnie w partiach. Niosła mnie w scenach a ja czułam się jakbym oglądała scenki rodzajowe, albo inscenizacje mające zobrazować tematykę rodzinnych dramatów i zgryzot. Podoba mi się takie przedstawienie akcji, jakby wyrwanych z całości krótkich opowiastek - które, co chętnie bym nawet zobaczyła, dałoby się przerobić na całkiem niezły serial, idealny na deszczowy wieczór, na tak zwane "binge-watching".

"(...)Myślałeś, że jesteś niezatapialny? Że cokolwiek się wydarzy, ty zawsze wypłyniesz na powierzchnię? Że jesteś jednym z tych, co nigdy nie toną? Nie ma ludzi, którzy nie toną. Wcześniej czy później każda zepsuta od środa łajba pójdzie na dno..."

Podoba mi się to jak autorka w ludzki sposób uchwyciła ludzkie słabości i to w jaki prosty sposób (a podobno specjalnie) je przedstawiła. Realizm dnia codziennego przeplata się tu z odrobinę wymyślnymi kwestiami. Bohaterowie są opisani ubogo, ich charaktery określają zaledwie wzmianki przez co nie do końca polubiłam się z żadnym z nich. Ale uwierzyłam w naiwność Benia i Cichego, w twardość i zaciętość Magdy, pogubienie się Piotra, w pokonanie Tomka. W rozpacz Ewy, (nie)chorobę Joanny. W chęć odzyskania dobrego imienia Bielika i zwyczajną dobroć Andrzeja. I w końcu w twardą rękę Igora (choć do bólu przypominającego Darka ze "Ślepnąc od Świateł".

Z przyjemnością objęłam te nieidealną książkę swoim patronatem. Wychodząc z założenia, że dobrze rokujące talenty z rodzimego podwórka należy wspierać postanowiłam uwierzyć w tę historię a przy tym nie boję się nazwać ją przeciętną, ale uniwersalną. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś w co uwierzy, na co postanowi zwrócić uwagę w kontaktach i relacjach z innymi osobami. Weźmie pod uwagę przy podejmowaniu osądu nad spotykanymi na swojej drodze ludźmi. To książka od człowieka dla człowieka. Dość sztywna, miejscami okrutna, chwilami przywracająca wiarę - przede wszystkim jednak podejmująca takie tematy, które na spokojnie można odnieść do życia codziennego.

Za możliwość wsparcia autorki i promowania książki swoim logiem dziękuję Wydawnictwu Moc Media :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[książka a ekranizacja #2] ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek"

Czytając ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek” wiedziałam, że za zapowiadany na okładce zabiorę się niemalże od razu po przeczytaniu książki. Tak faktycznie zrobiłam więc korzystając z wolnej chwili zapraszam Was na drugi post z zaczętej rok temu serii [książka a ekranizacja] Ten tytuł był już w mojej świadomości od dość dawna, a już zwłaszcza jeśli chodzi o film, który na liście netflixa przewijał się u mnie więcej niż kilka razy. Zawsze jednak wzbraniałam się przed obejrzeniem, bo przecież najpierw czytam książki a dopiero później oglądam ich filmowe obrazy i gdy natrafiłam w wakacje na książkowy kiermasz booksale.pl a w jego asortymencie znalazłam egzemplarz „Miłośników..)” to sami wiecie… On sam praktycznie załadował się do mojej zakupowej torby. Nie wiem tylko dlaczego z przeczytaniem zwlekałam aż do jesieni, chyba podświadomie czułam, że ten tytuł potrzebuje odpowiedniego klimatu i nastroju by odebrać go w całej swojej wspaniałości. To samo okaza

"Bez oklasków" czyli Jan Englert szczerze o sobie!

Polubiłam w tej książce to, że jest ona żywą historią, niejako zobrazowaniem wydarzeń i chronologii Polskiej Sceny Teatralnej i Filmowej. I polubiłam też te uczucia, które we mnie wywołała – przypomniała mi bowiem jak bardzo lubię teatr i jak bardzo lubię być nie tylko widzem. Był przecież czas, kiedy z teatrem wiązałam swoją przyszłość a pozalekcyjną część swojej edukacji spędzałam właśnie w kołach teatralnych i grupie aktorskiej. Jan Englert w rozmowie z Kamilą Drecką przedstawił ciekawy punkt widzenia. Swój punkt widzenia na świat, który warto poznać i to w tej książce jest równie ważne jak sama otoczka rzeczowego i dobrze przygotowanego wywiadu. Napisanie recenzji „Bez oklasków” zajęło mi okrutnie dużo czasu, głównie ze względu na to, że nie mogłam patrzeć w ekran laptopa dłużej niż piętnaście minut, ale też dlatego, ciężko mi było zebrać po niej myśli. Sama rozmowa wywołała u mnie całą kaskadę przeróżnych odczuć od radości po nostalgię. „Jan Englert mówi o sobie, że jest złożony

[RECENZJA PATRONACKA] "Wszystko już było" Marta Lenkowska

No i stało się! Debiut literacki Marty Lenkowiskiej już śmiga na rynku wydawniczym zbierając same pozytywne opinie. To dla mnie książka wyjątkowa pod wieloma względami, między innymi dlatego, że to także mój… DEBIUT PATRONACKI! Tak, dobrze czytacie, moje logo po raz pierwszy pojawiło się oficjalnie na okładce książki, którą możecie już zamawiać w księgarniach! A jeśli chcecie dowiedzieć się co mnie w tej książce dodatkowo ujęło to zapraszam na szczerą recenzję patronacką :) Przypomnij sobie kiedy ostatnio przygniotło Cię poczucie bezradności i okrutnej pustki. Przypomnij sobie i chodź ze mną w podróż do pachnącej i słonecznej Portugali. Zobaczymy blaski i cienie sławy, odtworzymy rodzinne więzi, naprawimy błędy przeszłości i na nowo pokochamy… siebie, innych, miejsca i smaki. Zobaczymy przemiany na lepsze i gorsze, będziemy świadkami dowodów ludzkiej dobroci. Powtarzaj za mną „Wszystko już było” , ale może być raz jeszcze. „Częściowa utrata pamięci to przekleństwo czy błogosławieństwo?