,,To, co sercu bliskie” to nagrodzony finalista w kategorii ,,Romas” plebiscytu Goodreads Choice Awards, bestseller oraz zwycięzca 2019 Amazon.com Best Book of the year.
,,Cassie to urodzona ratowniczka. Pracuje w straży pożarnej w Austin i jako jedna z nielicznych kobiet w remizie uczestniczyła już w wielu akcjach. Choć na co dzień walczy z żywiołem, wykazując się niezwykłą odwagą, w sferze uczuć jest raczej ostrożna. Niespodziewany telefon od matki zmienia wszystko w jej poukładanym życiu. Poważnie chora kobieta, która przed laty porzuciła męża i córkę, teraz potrzebuje jej pomocy.
Jedynym wyjątkiem jest Owen, też nowy w remizie, któremu obecność kobiety wcale nie zawadza, a którym przy okazji łatwo się zauroczyć. Ale ona przecież nie wierzy w miłość…
Zaskoczeniem w tej książce jest to, że główną bohaterkę naprawdę da się polubić. Cassie ma swoje wady, które tylko dodają jej realizmu. Jej zachowanie i podejmowane przez nią decyzje sprawiają wrażenie rozsądnych a przy tym po prostu normalnych. Oczywiście Cassie nie jest stereotypową kobietą. Jest ratowniczką i to piekielnie dobrą. Nie interesują ją zakupy, makijaże
i plotki. Jest silną babką, twardo stąpającą po ziemi. Jako realistka pozbawiona złudzeń nie wierzy w takie rzecz jak miłość, jest też doskonałym przykładem, że przyjaźń damsko-męska istnieje i nie zawsze musi kończyć się romansem. Cassie Hanwell jest jedyną kobietą w jednostce straży pożarnej w Austin, w Teksasie, która cieszy się szacunkiem i poważaniem wśród swoich kolegów. Jeden wieczór, który miał być najważniejszym w jej życiu obraca się w koszmar a potem całe, misternie ułożone życie Cassie zawala się lawinowo. Znajdując się pod ścianą wybiera rozpoczęcie nowego życia, w nowym miejscu, w nowej jednostce. Musi zacząć wszystko od początku i wie, że nie będzie to łatwa droga. W perspektywie ma bowiem życie w domu matki, która opuściła ją w dniu jej 16 urodzin oraz pracę we wrogo nastawionej do strażaczek jednostce. Trzeba przyznać, że Cassie bardzo dzielnie staje przed wyzwaniami i uparcie dąży do tego aby wszystko znów było dobrze.
,,Patrzyłam już wcześniej, jak moi koledzy ćwiczą na torze. Gdy mieli podciągnąć się na drążku, wyskakiwali w górę i łapali za niego, a potem siłą bicepsów walczy li z grawitacją. Ja jednak nie miałam żadnej szansy doskoczyć do drążka. Osoba mojego wzrostu mogła tylko z rozbiegu podejść kawałek po słupku, a potem się sprytnie odkręcić. (…) Na każdą wysoką przeszkodę na torze wdrapywałam się, jakbym wbiegała na ścianę – korzystałam z siły rozpędu i się wybijałam. Używałam kociego skoku, żeby się podciągnąć na dwuipółmetrowy murek, skokiem złodzieja
i leniwym pokonywałam niższe płotki, a przy wyższych stosowałam skok pop, z wybiciem się na jednej nodze.”
Postawa Cassie zrobiła na mnie wrażanie i to w dodatku nie małe. Kto z nas bowiem nie stanął jeszcze przed problemem niemalże nie do rozwiązania? Kto z nas pozbawiony był strachu przed wyzwaniami kolejnego dnia? Główna bohaterka jest doskonałym przykładem, że nie ważne co staje nam na drodze do szczęścia i spełnienia, zawsze powinniśmy iść z podniesioną głową
i walczyć o to co nam bliskie.
Dla Cassie życie nigdy nie układało się kolorowo a autorka wyraźnie to pdkreśla.
Chociaż i bez tego książka ta jest wystarczająco długa, to niestety brakuje mi zgłębienia postaci Owena.
,,Widziałam w życiu setki strażaków. Twardzieli, przystojniaków, prawdziwych mięśniaków. Zabójczo męskich facetów jest w tym zawodzie na pęczki. Jasna cholera, przecież przez trzy lata pracowałam ramię w ramię z Hernandezem, którego zdjęcie nie tylko znalazło się w kalendarzu, lecz także trafiło na okładkę! Całkowicie się na te męskie uroki znieczuliłam, więc ten gość nie powinien mnie niczym zaskoczyć. Co w nim właściwie tak na mnie działało? Prosty nos? Ostry zarys szczęki? Przyjaźnie uniesione brwi? Co takiego widziałam w tej twarzy, co mnie porażało
i całkiem elektryzowało?”
Owen przychodzi do nowej jednostki tego samego dnia co Cassie. Jest przystojnym i młodym chłopakiem, do którego Cassie (wbrew swoim postanowieniom i przekonaniom) ma słabość. Oboje stają się ofiarami żartów i przytyk ze strony starszych kolegów z nowej jednostki, ale mamy dzięki temu wrażanie, że to tylko wzmacnia łączą ich przyjaźń. Owen, co ważne, oprócz pięknej kobiety widzi w niej także dobrego strażaka, a z tym reszta załogi miała problem.
,,W żaden sposób nie mogłam z nich wyplenić tego rodzaju myślenia. Przy kobietach się nie przeklina i koniec. To samo dotyczy sprośnych uwag, rozmów o fizjologii i w ogóle jakichkolwiek żartów. Baryła nie wymawiał przy mnie nawet słowa ,,pierdzieć”. Zerkał tylko w moją stronę
i mówił ,,biip”. W mojej obecności tłumiono wszystko, co było nie dla dzieci. Wielokrotnie, gdy wchodziłam do gwarnej kuchni, zapadała cisza.”
Podoba mi się zawziętość Cassie i jej ludzkie, naturalne reakcje. Złość, bezsilność, płacz a także zwykła dobroć serca, którego uczy się słuchać. To kobieta rozsądna i oddana swojej pracy.
To naprawdę świetna książka. Autorka ,,odrobiła pracę domową” i przyłożyła się do szczegółów czy to w opisach akcji czy w opisach specjalistycznego sprzętu. Jest tu dobra historia, która z pewnością mogłaby wydarzyć się rzeczywistości. Wątki bolesnej przeszłości, gwałtu, zdrady, choroby i śmierci, a także ciężkiej pracy, przyjaźni i miłości sprawiają, że przeżywamy całą tę historię razem z jej bohaterami, czując to samo. Od wypieków na twarzy po wszystkie smutki. Ciekawostką jest to, że ,,To, co bliskie sercu” niejako łączy się z poprzednią książką Katherine Center. Cassie- to ratowniczka, która w powieści ,,Milion nowych chwil” wyciąga główną bohaterkę z rozbitego samolotu tuż po katastrofie.
Jeśli myślisz, że gorzej być nie może. Jeśli stoisz twarzą w twarz z bolesną przeszłością lub po prostu szukasz w sobie przebaczenia nie tylko dla siebie to serdecznie polecam ,,To, co bliskie sercu”. Ta książka mnie urzekła i pomogła mi spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy
i z pewnością nie jedną osobę jeszcze wzruszy.
,,Gdy ciastka są gotowe, wyciągamy je z piekarnika, a potem siadamy obok siebie na kanapie w salonie i je pałaszujemy – wciąż jeszcze ciepłe i miękkie – i popijamy lodowatym mlekiem. Czasem otaczam ją ramieniem, czasem mówię coś pełnego współczucia, zrozumienia i zachęty. Czasem pochylam się w jej stronę i obiecuję z pełnym przekonaniem, że to co się jej przydarzyło, nie zniszczy jej życia. Że koniec końców rany się zagoją, a ona znajdzie nowe sposoby, żeby sobie znów ze wszystkim radzić.”
,,To, co bliskie sercu" miałam przyjemność recenzować dzięki Wydawnictwu MUZA! :)
Na pewno kupię na prezent.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł!
Usuń