Drogi roku 2016...
Idź się wypchaj. (Nie chcę mówić brzydko, nie wypada). Ale serio. Zabrałeś mi wielu bliskich, za którymi tęsknię. Zabrałeś wiele mi obcych, ale lubianych osób. Zabrałeś kilka marzeń, niezrealizowanych celów, kilka razy wjechałeś mi ostro na ambicję. I oprócz tego, że dałeś mi w kość, to też nauczyłeś jak być silną, nawet gdy zostaje się samemu na polu bitwy. Nauczyłeś mnie, że nie wolno się poddawać, trzeba walczyć do końca. I mimo, że z każdym dniem sprawiałeś, że nie miałam ochoty nawet na pisanie i tutaj i w ogóle, to gdzieś tam, wewnątrz mnie zasiałeś ziarno, którego plon już wzrasta.
Tak więc roku 2016, idź się wypchaj. A nowy 2017- witaj. Proszę, bądź dobry.
Uderzam w nowy rok z domu, sprzed komputera mając kota na kolanach i rodziców piętro niżej. Uderzam w nowy rok z nowymi celami, ambicjami i planami, które nawet teraz się realizują.
(Jakby ktoś był wolny 18 lutego i był w pobliżu Bałuckiego Ośrodka Kultury, to zapraszam na wystawę fotograficzną, w której biorę udział).
Ale uderzam w nowy rok z nową siłą i choć jestem równie pełna strachu, to wierzę, że ten rok może być odrobinę lepszy niż ten felerny 2016.
Dziś nie mam dla Was zdjęcia. Rok 2016 skutecznie... pozbawił mnie wielu rzeczy, także motywacji. Ale z końcem sesji dostaniecie sporą ich dawkę.. Obiecałam Wam przecież Włochy. A jeszcze wcześniej Ukrainę. ;)
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam, razem z moim kotem, wszystkiego co najlepsze w tym nowym roku. Szczęścia, zdrowia, powodzenia. Trzymajcie się ciepło.
I do zobaczenia!
Komentarze
Prześlij komentarz