Przejdź do głównej zawartości

Wyleczyć się z nostalgii- część I.

Podobno katar, którego nie leczymy trwa 7 dni, a leczony tylko tydzień. Kiedy zaczyna boleć nas gardło dwoimy się i troimy by wszelkimi sposobami nie dopuścić do poważniejszej infekcji. Sięgamy po różnego rodzaju tabletki do ssania, syropy a także ,,medycynę naturalną" czyli jakieś mikstury wody z miodem i cytryną i inne tym podobne sposoby naszych mam, cioć i babć. Jedne działają lepiej, inne gorzej- każdy ma swój sprawdzony sposób, recepturę przekazywaną z pokolenia na pokolenie, tajemne ,,czary mary" i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, początki choroby, sama choroba i inne symptomy, znikają w trymiga. (Ile bym dała by teraz choć jeden sposób, którego próbowałam na pogarszający się stan zdrowia, zadziałał!)
Ludzie znają lekarstwa na coraz więcej chorób, nawet genetycznych. Choroby społeczne, rozwijającego się wciąż świata stanowią dla naukowców i lekarzy stopniowo mniejszy problem niż, powiedzmy, 20 czy 30 lat temu. A jednak są choroby, przypadłości i dolegliwości na które wciąż nie można znaleźć lekarstwa.

Czy potrafimy wyleczyć się z miłości?
Czy potrafimy wyleczyć się z wszechobecnej nienawiści?
Czy potrafimy wyleczyć się z tęsknoty?

Od pewnego czasu zadaję sobie pytanie ile czasu poświęciłam w życiu na tęsknotę za czymś lub kimś, ile czasu wykorzystałam na chorobliwe wręcz zamęczanie się myślami o utraconych i przeżytych chwilach. Trochę mało sensu jest w tym wszystkim, ale spróbujmy od początku...

Wciąż tęsknię. Za tymi chwilami, które przeżyłam. Za tymi ludźmi, których poznałam. Za tymi miejscami, które zwiedziłam. Wiecznie towarzysząca mi nostalgia trzyma się mnie kurczowo, nie chce puścić i tylko naśmiewa się z mojej bezradności, ale czy to aby na pewno jet ten typ ,,choroby", którego pozbycie się przyniesie mi więcej dobrego niż złego? Zastanówmy się jakimi lekarstwami dysponujemy do pozbycia się niechcianych odczuć. Psychotropy, które w różnoraki sposób wpływają na naszą percepcję i odczuwanie emocji nie są raczej tym typem lekarstwa, które można by wykorzystać do tego celu od tak sobie. Trzeba mieć poważny problem żeby zacząć je stosować, ale leki to nie tylko te tabletki, syropki, proszki, czopki czy inne maści. Uniwersalne lekarstwo na całą tęsknotę tego świata to:

WSPOMNIENIA.

Tworzą je ludzie, których mijamy, z którymi obcujemy. Tworzą je chwile mniej lub bardziej przyjemne lub radosne. I wreszcie tworzymy je sami.

Tak więc leczymy się wspomnieniami każdego dnia, czyż nie? Jedziemy do szkoły, pracy, na uczelnię i myślimy nie tylko o tym co zrobić na obiad, lub co musimy zrobić aby w pełni wykorzystać potencjał poranka i reszty dnia. Kto z nas nie lubi sobie wspomnieć pięknych chwil z wakacji, cudownych i błogich świąt z rodzinką czy udanej randki? Jak kto lubi, nawet wbrew sobie, możemy przypominać sobie o chwilach śmiesznych w jakimś stopniu ośmieszających nas lub naszych przyjaciół. Wpadka na imprezie? Mały wypadek przy pracy? Niezły żart, którego ofiarą się staliśmy? Czemu nie. Wszystko to tworzy NAS SAMYCH. To tylko mała składowa naszego charakteru czy osobowości. Ile byśmy stracili w nas samych gdybyśmy wyzbyli się wspomnieć a tym samym emocji, które posiadamy dzięki nim. Czym staniemy się mając tak ogromną pustkę w sobie. Składamy się z mięśni, kości, komórek nerwowych, uczuć, emocji i właśnie wspomnień więc czym wtedy będziemy, gdy zabraknie nam choć jednego składnika naszego jestestwa?

Ale dosyć wstępu. W następnych postach chciałabym was zabrać do mojego lekarstwa na jesienną depresję, powodu zmiany w moim życiu i cóż... pięknych widoków. Będziemy leczyć się z nostalgii, wspomnieniami z pięknych Włoch. Zapraszam już teraz.

Pozdrawiam wszystkich gorąco, w końcu nie wszędzie mamy taką piękną i ciepłą jesień, jakbyśmy chcieli mieć :)

Devenerande.


,,Leżę opryskany jaskrami na trawie.
Jak jętki drgają nad stawem rojne iskry upału.

Spoglądnę, ze wzroku rozwinę
kwiat: dmuchawiec
w błękit się wzbija.

W powiewie zapachu
ginę
i jednodniowy mijam."- ,,Chwila" Julian Przyboś


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

[książka a ekranizacja #2] ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek"

Czytając ,,Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek” wiedziałam, że za zapowiadany na okładce zabiorę się niemalże od razu po przeczytaniu książki. Tak faktycznie zrobiłam więc korzystając z wolnej chwili zapraszam Was na drugi post z zaczętej rok temu serii [książka a ekranizacja] Ten tytuł był już w mojej świadomości od dość dawna, a już zwłaszcza jeśli chodzi o film, który na liście netflixa przewijał się u mnie więcej niż kilka razy. Zawsze jednak wzbraniałam się przed obejrzeniem, bo przecież najpierw czytam książki a dopiero później oglądam ich filmowe obrazy i gdy natrafiłam w wakacje na książkowy kiermasz booksale.pl a w jego asortymencie znalazłam egzemplarz „Miłośników..)” to sami wiecie… On sam praktycznie załadował się do mojej zakupowej torby. Nie wiem tylko dlaczego z przeczytaniem zwlekałam aż do jesieni, chyba podświadomie czułam, że ten tytuł potrzebuje odpowiedniego klimatu i nastroju by odebrać go w całej swojej wspaniałości. To samo okaza

"Bez oklasków" czyli Jan Englert szczerze o sobie!

Polubiłam w tej książce to, że jest ona żywą historią, niejako zobrazowaniem wydarzeń i chronologii Polskiej Sceny Teatralnej i Filmowej. I polubiłam też te uczucia, które we mnie wywołała – przypomniała mi bowiem jak bardzo lubię teatr i jak bardzo lubię być nie tylko widzem. Był przecież czas, kiedy z teatrem wiązałam swoją przyszłość a pozalekcyjną część swojej edukacji spędzałam właśnie w kołach teatralnych i grupie aktorskiej. Jan Englert w rozmowie z Kamilą Drecką przedstawił ciekawy punkt widzenia. Swój punkt widzenia na świat, który warto poznać i to w tej książce jest równie ważne jak sama otoczka rzeczowego i dobrze przygotowanego wywiadu. Napisanie recenzji „Bez oklasków” zajęło mi okrutnie dużo czasu, głównie ze względu na to, że nie mogłam patrzeć w ekran laptopa dłużej niż piętnaście minut, ale też dlatego, ciężko mi było zebrać po niej myśli. Sama rozmowa wywołała u mnie całą kaskadę przeróżnych odczuć od radości po nostalgię. „Jan Englert mówi o sobie, że jest złożony

[RECENZJA PATRONACKA] "Wszystko już było" Marta Lenkowska

No i stało się! Debiut literacki Marty Lenkowiskiej już śmiga na rynku wydawniczym zbierając same pozytywne opinie. To dla mnie książka wyjątkowa pod wieloma względami, między innymi dlatego, że to także mój… DEBIUT PATRONACKI! Tak, dobrze czytacie, moje logo po raz pierwszy pojawiło się oficjalnie na okładce książki, którą możecie już zamawiać w księgarniach! A jeśli chcecie dowiedzieć się co mnie w tej książce dodatkowo ujęło to zapraszam na szczerą recenzję patronacką :) Przypomnij sobie kiedy ostatnio przygniotło Cię poczucie bezradności i okrutnej pustki. Przypomnij sobie i chodź ze mną w podróż do pachnącej i słonecznej Portugali. Zobaczymy blaski i cienie sławy, odtworzymy rodzinne więzi, naprawimy błędy przeszłości i na nowo pokochamy… siebie, innych, miejsca i smaki. Zobaczymy przemiany na lepsze i gorsze, będziemy świadkami dowodów ludzkiej dobroci. Powtarzaj za mną „Wszystko już było” , ale może być raz jeszcze. „Częściowa utrata pamięci to przekleństwo czy błogosławieństwo?